Jak wpłynęła na Ciebie zmiana czasu?
Myślę, że na plus. Rok temu nie wiedziałam jeszcze, że będę w tym miejscu w którym jestem tu i teraz; dzisiaj. Takim, o którym mogę tylko sobie pomarzyć. No ale tak myślałam wtedy. Dziś wiem, że mogę chcieć, oczekiwać od siebie samej jeszcze więcej i bardziej.
~
Moim jakże największym krokiem było stanąć oko w oko z własną osobowością, tożsamością, o którą przyszło mi zawalczyć w tamtym okresie. Otwarcie swojego wnętrza; na miłość, pokonanie strachu, ażeby to kolejny raz się nie sparzyć. Następnym wielkim krokiem była zmiana miejsca zamieszkania, gdzie zawsze jednak trzymałam się zależnie blisko mojej rodziny, wiele było tych zmian. Teraz jestem w innym mieście, zostawiłam to co mi nie służyło, uwierzyłam w siebie, otrzymałam pewną szansę odzyskania własnego "ja", dałam radę, jestem z siebie cholernie dumna. W końcu mogę odetchnąć z ulgą i być szczęśliwa, że się odważyłam i mam to, o co tak długo błagałam nocami, kiedy to nadziei było już niemalże momentami brak. Mogę myśleć o sobie co będzie dalej, gdzie wcześniej obraz ten przysłaniała jedna wielka czarna kurtyna wielkiej niewiadomej. Dużo rozwiązał też czas na mój samorozwój, podjęcie odpowiednich decyzji, wyciągnięcie wniosków, pokory i fali przestróg... długo by opowiadać.
Mimo wszystko walczcie o swoje marzenia, czasem nawet i absurd może zabrzmieć realnie, jeśli tylko po niego sięgnięcie, a każdy krok w tył może być też tym na przód. Jesteśmy kreatorami własnej przestrzeni jaka nas otacza, a najbardziej siebie samych od środka jak i na zewnątrz.
~ z miłością.
~
Moim jakże największym krokiem było stanąć oko w oko z własną osobowością, tożsamością, o którą przyszło mi zawalczyć w tamtym okresie. Otwarcie swojego wnętrza; na miłość, pokonanie strachu, ażeby to kolejny raz się nie sparzyć. Następnym wielkim krokiem była zmiana miejsca zamieszkania, gdzie zawsze jednak trzymałam się zależnie blisko mojej rodziny, wiele było tych zmian. Teraz jestem w innym mieście, zostawiłam to co mi nie służyło, uwierzyłam w siebie, otrzymałam pewną szansę odzyskania własnego "ja", dałam radę, jestem z siebie cholernie dumna. W końcu mogę odetchnąć z ulgą i być szczęśliwa, że się odważyłam i mam to, o co tak długo błagałam nocami, kiedy to nadziei było już niemalże momentami brak. Mogę myśleć o sobie co będzie dalej, gdzie wcześniej obraz ten przysłaniała jedna wielka czarna kurtyna wielkiej niewiadomej. Dużo rozwiązał też czas na mój samorozwój, podjęcie odpowiednich decyzji, wyciągnięcie wniosków, pokory i fali przestróg... długo by opowiadać.
Mimo wszystko walczcie o swoje marzenia, czasem nawet i absurd może zabrzmieć realnie, jeśli tylko po niego sięgnięcie, a każdy krok w tył może być też tym na przód. Jesteśmy kreatorami własnej przestrzeni jaka nas otacza, a najbardziej siebie samych od środka jak i na zewnątrz.
~ z miłością.