Chcę już na zawsze zamieszkać w Twoich myślach. Nie wychodzić z nich, nie oddalać się nawet na krótką chwilę. Kiedy zaś sztorm we mnie przybierze na sile; chcę w Twoich myślach odnajdować siebie.
Ja wiem, nie powiesz głośno, jak bardzo Twoją dusza płonie. Jak dużo myśli wciąż krzyczy w Twojej głowie. Ale za każdym razem, gdy patrzę w Twoją stronę, widzę otchłań bezdenną. Może niech też i moją weźmie duszę mierną.
Czasami bywają dni, że jest tylko cisza. Głucha cisza. Ale nie ta, przy której nie ma zupełnie innego. To jest cisza po huraganach i tornadach, po wielkich burzach i słowach, po czynach niepotrzebnych nikomu albo tych wiecznie wyczekiwanych, już lekko rozmytych, ale wciąż się żarzących. Cisza, która przenika krew, kości, a na koniec głowę. Wtedy nawet żadnych szelestów nie słychać. Żadnego buczenia. Jedni pewnie pomyślą, że już nie żyją. Zagubią się w ciszy i znikną. Inni będą szczęśliwi, że ten cały jazgot myśli udało się w końcu wyciszyć.
Mówią, że bez emocji łatwiej. Że tak da się żyć. Ale na ile się żyje wówczas na pewno? Może w końcu przyjdzie taki czas - uzmysłowisz sobie, że czujesz cały świat. To wtedy jest zawsze za późno.
Serce potrafi grać przedziwne melodie. Na przykład teraz moje. Gra melodię niby smutną, ale pełną życia. Szybką, ale tak, żeby nie móc stracić rytmu. Dźwięczną, ale jakby każda nuta była z innej tonacji. Pełną emocji, które nie przypominają żadnych emocji.
A w moich myślach masz się bardzo dobrze. Nieważne, że w rzeczywistości wcale nie musi tak być. Zawsze przed zaśnięciem chcę mieć przed oczami Twój uśmiech. Nawet, jeżeli będzie on istniał tylko w mojej głowie.