@ilianes_fehr

Ilianné Fehr

Ask @ilianes_fehr

Sort by:

LatestTop

_

Świadomość otwiera Ci oczy
Jesteś na łódce pośród szalejącego sztormu
Byłeś w jego epicentrum od początku
Optymistycznie tłumacząc sobie, że to chwilowe
Burza minie
Łódź jest bezpieczna i przetrzyma najgorsze chwile
W końcu okazuję się, że sztorm nie mija
I nie minie, dopóki nie odwrócisz biegu zdarzeń
To Ty go generujesz
Jesteś autorem szalejącej, morskiej wojny
Ty pozwalasz by przejmował kontrolę nad Twoją podróżą
Trzymasz swój los na otwartych dłoniach
Decydujesz o tym jakie następstwa zapełnią kolejny rozdział Twojej historii
Świadomość otwiera Ci oczy 
Jesteś na łódce pośród szalejącego sztormu 

Byłeś w

_

Czasami bezradność pcha nas w objęcia skrajności.
Nieświadomie przyzwalamy by zaciskały się szczelnie na ciele, uzależniając umysł od złudnego poczucia stabilności.
Dopiero smak wolności, wyczuwalny na koniuszku języka, przywraca utraconą wolę walki i pozwala wyswobodzić się z lepkiego osaczenia zmysłów.
Czasami bezradność pcha nas w objęcia skrajności 
Nieświadomie przyzwalamy by

_

Żadne słowa nie są wystarczająco wymowne i odpowiednio dosadne jak mowa oczu.
W kontakcie wzrokowym kryją się najpiękniejsze wyznania miłości okryte migoczącym blaskiem źrenic, głuchy krzyk rozpaczy skrzętnie ukrywany za szybą wilgoci i cała słodko-gorzka prawda, której nie potrafimy dźwignąć, przygniatani ciężarem drżących strun głosowych.
Zanim zastrzelisz mnie słowem, wyceluj we mnie serią znaczących spojrzeń - wymilczmy sobie prawdę.
Żadne słowa nie są wystarczająco wymowne i odpowiednio dosadne jak mowa oczu 
W

Related users

_

Nicość.
Wcieram ją starannie w kości i mięśnie, pozwalając by na stałe osiadła w każdej materii. Pacyfikuję wewnętrzny krzyk. Nie czuję. Staram się nie czuć. Świat stał się szary i nieznajomy.
Jeszcze wczoraj pozwalał obserwować, jak zaspany rozchylał swe powieki budząc się do życia. Był bliski i czuły, a blask jego bił mi po oczach.
Nachalne światło rozsądku.
Zasłaniałam się przed nim.
Dziś świat jest lepki, brudny i zbyt ociężały od nadmiaru niedomówień.
A przecież mieliśmy się szanować, być dla siebie nawzajem oparciem. Mieliśmy czuć i przenikać wzajemnością. Zamiast tego zaserwowaliśmy sobie Syberię. Marzniemy w samotności, szukając nieustannie płomienia, który choć na chwilę roztopi lód, którym skuliśmy sobie serca.
Nie ma dla nas ratunku, bo nie ma w nas dobra. Nie ma życia. Nie ma nic.

View more

Nicość 

Wcieram ją starannie w kości i mięśnie pozwalając by na stałe osiadła

_

Temperatura w pomieszczeniu była na tyle niska, że z bliska można było zobaczyć skórę w podobie gęsiej na jej przedramionach. Czerwień na ustach i satyna przyjemnie opinająca idealne proporcje sprawiała, że wodził nienachalnie wzrokiem po każdym milimetrze ciała swojej dzisiejszej rozmówczyni.
Wsparta na dłoni o marmurowy blat obserwowała jego twarz; głównie źrenice migoczące w blasku kilku tlących się świec i księżyca, który usilnie próbował zaznaczyć swą obecność na niebie.
-Nie boję się miłości. - rozerwała ciszę czterema słowami, jakby język zamienił się w ostrze.
Grymas, który wymalował mu się na twarzy wywołał u niej blady uśmiech, zdradzający, że właśnie takiej reakcji oczekiwała.
-Nie boję się miłości. - powtórzyła niknącym głosem, przesuwając opuszkiem palca od rumianego policzka przez skroń aż do kosmyka długich blond włosów, opadających na nagie plecy. Oplotła go sobie wokół palca biorąc odrobinę tlenu w płuca. -Boję się niespełnionych wzajemnie oczekiwań, poczucia pustki i braku zrozumienia. - na dłuższą chwilę jej wzrok wbił się w żar dogasającego płomienia w kominku, który znajdował się tuż za jego sylwetką.
-Nie miłość generuje mój strach, to moje myśli go napędzają.

View more

Temperatura w pomieszczeniu była na tyle niska że z bliska można było zobaczyć

_

bywają dni kiedy
balansuję na linii życia
kołysząc się nad przepaścią
ostrożnie stawiając kolejny krok
wypełniony troską i
spokojem
potykam się
na moment opadam z sił
oddech ciąży
wypełniony po brzegi strachem
echem niepotrzebnych słów
okruchami marzeń
bezdech ogarnia mi płuca
klatka faluje w nienaturalnym tempie
przed oczami migoczą mi ułamki życia
odzyskuję równowagę
i znów czuję że żyję
otulam się nadzieją na lepszy czas
na drobiny zapomnienia
lżejszy oddech
otulam się nadzieją na szczęście
znów czując przejmującą siłę
buzującą w żyłach przyjemność
mimo wszystko lub na przekór
żyję
bywają dni kiedy
balansuję na linii życia
kołysząc się nad przepaścią
ostrożnie

_

Nie potrafię przyznać słowem, że tęsknie.
I choć możność masz czytać mi z lekkich drgań końców warg,
jak reagują na Twą obecność,
i z źrenic ściągać ekscytacji blask -
przyznać słowem -
nie umiem.
Choć dostrzec powinieneś, że znów serce galopem pędzi,
a dusza na nowo okryta słońcem -
nie przyznam Ci,
że tęsknie.
Nadstaw proszę ucho, gdzie jeszcze ostało się coś z serca -
usłysz jak szepta drganiem kolejnym, że na nowo kiełkujesz we mnie.

Nie potrafię przyznać słowem, że tęsknie,
Ale spójrz tylko, jak dusza rwię się do ciebie
ciągnąc za sobą niemiłościwie ciężar ciała.
Wszystkie kości i męśnie - należą do ciebie,
duszę mą trzymasz nieśwadomie w ręce.
A ja i tak uparcie, nigdy nie przyznam ci -
że tęsknie.
Nie potrafię przyznać słowem że tęsknie

I choć możność masz czytać mi z

_

Jesteśmy zepsuci do szpiku kości. Nie ma już dla nas ratunku. Karmimy się tanimi sensacjami, szybkimi relacjami, słowami bez pokrycia. Nie dostrzegamy czynów. Manipulacja stała się codziennością, a komunikacja bez niej - wspomnieniem. Staliśmy się marionetkami marionetek. Nauczyliśmy się żyć w dziczy, którą sami sobie fundujemy.
Jesteśmy zepsuci do szpiku kości Nie ma już dla nas ratunku Karmimy się tanimi

_

Żałuję,
że strach paraliżował prawdziwe oblicze
nie dając ukazać wspaniałości wnętrza
chowanego skrupulatnie przed
niepożądanymi rękoma
obdzierającymi z szaleńczego wyzwolenia.
Podziwiam,
jak łatwo zdejmujesz ze mnie resztki wstydu
burząc kilometrowe mury
pozwalając być sobą
pozbawioną masek i zasłon dymnych.
Czas
to najwspanialszy wybawiciel pozwalający opuścić palące nerwowo ciało, wypełnione po brzegi emocjami, by z dystansem i pokorą obserwować minione doświadczenia czerpiąc z nich lekcje i wskazówki.
Żałuję 
że strach paraliżował prawdziwe oblicze 
nie dając ukazać wspaniałości

_

Zbyt często w zgiełku codziennych chwil okraszonych pośpiechem, zapominaliśmy, że wizualne piękno zamyka w sobie truciznę lub wybawienie. Każdy napotkany człowiek jest dla nas lekcją, przestrogą lub prezentem, który powinniśmy pielęgnować z dbałością o najmniejsze detale. Bywa, że mimo powierzchownych przekonań, okazuję się, że treść pozbawiona jest sensu, nie ma w niej niczego co sprawia, że nasza uwaga skupia się w pełni na posklejanych ze sobą wyrazach. Zdania, które są składnikami charakteru nie łączą się ze sobą, w konsekwencji tworząc chaos, czyniąc z wnętrza: błagającą o pomoc, czarną dziurę. Świadomość pozwala po czasie jeszcze raz spojrzeć na spowitą wspaniałościami okładkę i dostrzec w niej mankamenty, które w pierwszej chwili przysłoniło zauroczenie chwili. Ekscytacja i entuzjazm sprawiają, że nie dostrzegamy głębi - skupiając się jedynie na ogóle.
Jak głupcy we mgle, nieustannie błądzimy w swoich zapewnieniach, które podsyła niemądre serce, przekonane o swej nieomylności.

View more

Zbyt często w zgiełku codziennych chwil okraszonych pośpiechem zapominaliśmy

_

Niejednokrotnie słyszę, że nie powinno się palić za sobą mostów. Błąd. Nic bardziej mylnego. Powinniśmy puścić z dymem każdy most, który prowadzi do miejsca, w którym odczuliśmy drażniący skórę ból, strach, który odcinał dopływ świeżego powietrza. Każda droga, która kosztowała nas mnóstwo negatywnych uniesień emocjonalnych, powinna zostać wrzucona w niepamięć. Zgliszcze i mrok, który otulił nas w tamtym czasie zostanie z nami na zawsze, ale umiejętność odpowiedniego radzenia sobie z uciszaniem wewnętrznych demonów to umiejętność nabyta.
Kiedy rozum blokuje krok w tył, serce domaga się, by zrobić ich dziesięć - dlatego właśnie powinniśmy wiedzieć kiedy obrócić w pył każdą niesłużącą nam ścieżkę - na przekór sercu, dla dobra rozumu i bezpieczeństwa duszy.
Niejednokrotnie słyszę że nie powinno się palić za sobą mostów Błąd Nic

_

Odepchnij me dłonie, zakaż dożywotnio wstępu do siebie, wymaż mnie z pamięci, zapomnij słodycz mej skóry, który był Twoim ulubionym zapachem.
Wykreśl z głowy to co sprawia, że dusza unosi się ku górze, a co przytłacza na tyle mocno, że nie daje zmrużyć powiek, gdy nadchodzi noc. Upchnij w niepamięć skrawki chwil, gdy obiecywaliśmy sobie, że nie opuścimy się aż do śmierci.
I tak znajdę drogę do Ciebie.
Wejdę najmniejszą szczeliną, by siedzieć obok i milczeć. Być na wyciągnięcie ręki i słuchać, jak nasze oddechy łączą się ze sobą, a dłonie szukają dotyku, by choć na moment zatopić się w kojącym zmysły - czuciu.
Choć raz w życiu być, nie bywać.
Odepchnij me dłonie zakaż dożywotnio wstępu do siebie wymaż mnie z pamięci

Next

Language: English