Jak pozbyć się stresu? Jakiś skuteczny sposób?
Przede wszystkim zacznijmy od tego, że w 100% nigdy się stresu nie pozbędziemy. On był, jest i będzie w naszym organizmie - i to jest naturalne. Stres jest nam potrzebny, ale w odpowiednich sytuacjach, żeby nas motywować. Życie w ciągłym stresie wpływa negatywnie nie tylko na naszą psychikę, ale i na ciało. Bo psychika wbrew pozorom ma duży wpływ na fizyczność. Co wewnątrz, to i na zewnątrz.
Ale do rzeczy. Na początek fajnie jest sobie uświadomić, co się dzieje w naszym organizmie i w naszej głowie. Dlaczego ten stres odczuwamy? Albo może raczej - dlaczego odczuwamy go w tak dużym natężeniu? Co jest przyczyną takiego stresu? Nie mam na myśli tutaj indywidualnych uwarunkowań psychicznych danej osoby ani kwestii biologicznych. Chodzi mi teraz o to, że zbędny, chorobliwy, szkodliwy stres z czegoś wynika. Mogą to być na przykład negatywne doświadczenia z przeszłości, gdzie po prostu sparzyliśmy się albo przez które nie mamy pewności siebie, lub niskie poczucie własnej wartości, przekonanie o nieudolności, nadchodzącej katastrofie itd., bo tak kiedyś to odczuliśmy. Warto zajrzeć w głąb siebie i nie skupiać się tylko na skutkach stresu oraz na tym, jak się go pozbyć, a próbować uderzyć w przyczynę. Stres jest naturalny i normalny, ale do pewnego stopnia. Jeśli przekracza ten stopień i staje się szkodliwy, chorobliwy, codzienny, niepozwalający normalnie funkcjonować, to wówczas tej przyczyny należy poszukiwać. Ona gdzieś tam w tym człowieku jest. Fajnie jest też sobie zracjonalizować taki stres. Mam świadomość, że nie jest to łatwe, kiedy rozum mówi swoje, a emocje swoje, ale takie kłopoty dzieją się tylko w naszej głowie i tylko nasza głowa je tworzy.
Wiem, że to też trudne zadanie, ale technika wizualizacji i autosugestii, takiej świadomej i pełnej wiary również daje dużo pozytywnych rezultatów. Chodzi o to, aby wysyłać do siebie takie komunikaty, w które zaczniemy wierzyć. Jeśli psychika w to uwierzy, to i ciało uwierzy.
Jest też coś zupełnie odwrotnego - stworzyć w głowie możliwy najgorszy scenariusz i uznać, że jeśli się ziści, to się go zaakceptuje i próbować podjąć się takich działań, które umożliwią uniknięcie tego. Ale akceptację już mamy. Najwięcej stresu właśnie powoduje właśnie dysonans między akceptacją takiego scenariusza, a jej brakiem. Co nie znaczy, że trzeba się nastawiać negatywnie, nie w tym rzecz.
Dużo można byłoby jeszcze wymieniać różnych technik, tutaj miejsca mi nie starczy.
Stres i lęk jest tylko w naszej głowie. Często nierealny, wyolbrzymiony, karykaturalny, podkoloryzowany przez nasze osobiste doświadczenia, przeżycia, traumy, problemy i trzeba nauczyć się rozdzielać fakty od fikcji, które tworzy nasza głowa. To ona jest odpowiedzialna za to, jak postrzegamy to co się dzieje na zewnątrz i pośrednio to co nas spotyka.
Ale do rzeczy. Na początek fajnie jest sobie uświadomić, co się dzieje w naszym organizmie i w naszej głowie. Dlaczego ten stres odczuwamy? Albo może raczej - dlaczego odczuwamy go w tak dużym natężeniu? Co jest przyczyną takiego stresu? Nie mam na myśli tutaj indywidualnych uwarunkowań psychicznych danej osoby ani kwestii biologicznych. Chodzi mi teraz o to, że zbędny, chorobliwy, szkodliwy stres z czegoś wynika. Mogą to być na przykład negatywne doświadczenia z przeszłości, gdzie po prostu sparzyliśmy się albo przez które nie mamy pewności siebie, lub niskie poczucie własnej wartości, przekonanie o nieudolności, nadchodzącej katastrofie itd., bo tak kiedyś to odczuliśmy. Warto zajrzeć w głąb siebie i nie skupiać się tylko na skutkach stresu oraz na tym, jak się go pozbyć, a próbować uderzyć w przyczynę. Stres jest naturalny i normalny, ale do pewnego stopnia. Jeśli przekracza ten stopień i staje się szkodliwy, chorobliwy, codzienny, niepozwalający normalnie funkcjonować, to wówczas tej przyczyny należy poszukiwać. Ona gdzieś tam w tym człowieku jest. Fajnie jest też sobie zracjonalizować taki stres. Mam świadomość, że nie jest to łatwe, kiedy rozum mówi swoje, a emocje swoje, ale takie kłopoty dzieją się tylko w naszej głowie i tylko nasza głowa je tworzy.
Wiem, że to też trudne zadanie, ale technika wizualizacji i autosugestii, takiej świadomej i pełnej wiary również daje dużo pozytywnych rezultatów. Chodzi o to, aby wysyłać do siebie takie komunikaty, w które zaczniemy wierzyć. Jeśli psychika w to uwierzy, to i ciało uwierzy.
Jest też coś zupełnie odwrotnego - stworzyć w głowie możliwy najgorszy scenariusz i uznać, że jeśli się ziści, to się go zaakceptuje i próbować podjąć się takich działań, które umożliwią uniknięcie tego. Ale akceptację już mamy. Najwięcej stresu właśnie powoduje właśnie dysonans między akceptacją takiego scenariusza, a jej brakiem. Co nie znaczy, że trzeba się nastawiać negatywnie, nie w tym rzecz.
Dużo można byłoby jeszcze wymieniać różnych technik, tutaj miejsca mi nie starczy.
Stres i lęk jest tylko w naszej głowie. Często nierealny, wyolbrzymiony, karykaturalny, podkoloryzowany przez nasze osobiste doświadczenia, przeżycia, traumy, problemy i trzeba nauczyć się rozdzielać fakty od fikcji, które tworzy nasza głowa. To ona jest odpowiedzialna za to, jak postrzegamy to co się dzieje na zewnątrz i pośrednio to co nas spotyka.