Dręczą czasem, jak każdego. Szczególnie zapadł mi w pamięć sen, w którym zadźgałam jakiegoś chłopaka. Wtedy po raz pierwszy chodziłam przez cały tydzień autentycznie przerażona, bo wszędzie widziałam jego twarz. Bezczelnie uśmiechniętą twarz, która powinna być wykrzywiona w grymasie cierpienia. Bo przecież jak można się śmiać, gdy ma się nóż wbity w klatkę piersiową? Nienawidzę realistycznych snów, ani przyjemnych, ani tych mniej. Za każdym razem, gdy się po nich budzę, czuję, jakby mi mózg wyciekał uchem, a serce pękało na pół. Wyobraźnia to suka.