Ola jakaś ty mądra. Serio ktoś ci zrobił spine o jazde na Aplauzie? Po filmikach na instagramie wyglądacie bardzo współpracująco. Ludzie to już nie mają co robić...
Ech, jak ja kocham środowisko jeździeckie... Haha, żeby było śmieszniej, to osobiście o to (bo były inne, ale to już inna śmieszna historia) mi nikt spiny nie zrobił. ;) Tylko zamiast wyjaśnić (jak normalni, dorośli ludzie...), to nagadał bzdur właścicielce Dudka, a ja o tym się dowiedziałam od trenerki. Na szczęście po mojej stronie jest właścicielka, trenerka i kilka osób, więc to ucichło. Wiesz, na tych filmikach z Insta to i tak jest dużo gorzej niż teraz - obecnie idzie bardziej do przodu, jest bardziej giętki, luźniejszy, ma więcej nabudowanych mięśni. Załączam zdjęcie, jak na początku naszej współpracy wyglądał galop... I nie jest to zdjęcie przypadkowe, a wręcz jedno z lepszych. Naprawdę bardzo chętnie bym zobaczyła tę osobę, jak pracuje z takim koniem, który na dodatek pracować nie ma ani trochę ochoty, a do jeźdźca nie ma szacunku.
Śliskie tematy. Bo granica między "złem koniecznym", a znęcaniem się jest...cienka. Podam przykład. Nie jestem naturalsem, tylko ujeżdżeniowcem. Ostatnio miałam trochę spin na stajni, że "bardzo brutalnie jeżdżę" Aplauza. I szczerze, to konkretnie się podłamałam psychicznie. Niech mi ktoś wytłumaczy, jak ten koń ze spiętego jak struna i nieprzepuszczalnego nagle pod wpływem mojej pracy (ciężkiej...) nagle robi się coraz luźniejszy, chętniejszy do współpracy? Przez tą moją domniemaną brutalność? Bo ktoś widział ułamek jazdy, na którym zapewne strzelił kilka razy z zadu i wymachiwał głową (co jest głupim nawykiem od jazdy na gumie przez właścicielkę - na szczęście już prawie zupełnie to przepracowałam), a ja go wtedy pewnie szarpnęłam (przyznaję! - mój błąd spowodowany głupotą frustracji i bezsilnością). Ba! Wczoraj jeździłam na czarnej wodzy (tutaj powinien być jakiś dźwięk grozy, bo to przecież narzędzie szatana) z polecenia mojej Trenerki. I co? I koń sam sobie nie szkodził własnymi wizjami, tylko skupiał się na normalnej pracy, wynikiem tego przepracowaliśmy sporo swoich sztywności. Jak to powiedziała moja Trenerka cytując p. Orłosia "czarna wodza jest jak brzytwa - jeden się ogoli, drugi zarżnie". Aplauz ma złą budowę szyi i chodzenie "na lamę" usztywnia, odgina mu całe plecy i choć tak chce, to potem cały się spina z bólu. Wybrałam "drogę na skróty", która chwilą bólu (no nazywajmy rzeczy po imieniu, bez eufemizmów) daję ulgę, a nie konia, który sam sobie robi krzywdę z własnego widzimisię, czego ja nie potrafię naprawić, bo nie miałam pod tyłkiem setek koni i nie mam siły dziesięciu chłopa (a tego ten zepsuty koń potrzebuje, naprawdę - ja i tak się zbyt z nim cackam podobno). Słucham konia i to on jest dla mnie najważniejszy, a nie moja loża szyderców, których konie ledwo człapią z odgiętymi grzbietami. Ale...No właśnie. Jest granica. Siny język, ślady po ostrogach - to JEST znęcanie się, nadużycie, okrucieństwo i odejście od wszystkich założeń sztuki jeździeckiej. NIE ZNAM jednak tamtej sytuacji, od środka. Zawsze to może być jedno zdjęcie, przypadkowe draśnięcie, cokolwiek. Albo relacja konkurencji. Nie chcę się wypowiadać na temat konkretnej sytuacji, jeśli tak naprawdę nie wiem, co się wydarzyło.
Cieszysz się że niedługo święta?:) jak one wyglądają u Ciebie?:)
Jeśli kolejny dzień z rzędu po powrocie do domu padam na łóżko i momentalnie zasypiam jeszcze w ubraniu... Potrzebuję świąt choćby jako przerwy. Ale chyba lubię prezentowe dylematy, pieczenie ciasteczek, trójkowe "krok po kroku, krok po kroczku najpiękniejsze w całym roczku idą święta". Jak wyglądają? Standard. Życzenia, opłatek, śledzik, karpik, ciastka, prezenty, kolędy. A potem znów możemy się obrażać, nie odzywać i być niemili. :*