Jestem ciekawa, jak wyglądałby Twój wymarzony wieczór. Opowiesz mi?
Drogi Rachunku zwlekałam z odpowiedzią na to pytanie, bo odpowiedź w pewnym sensie mnie upokarza. To przecież takie oczywiste, że wymarzony wieczór spędziłabym z nim. Gdziekolwiek, jakkolwiek, po prostu z nim.
Uśmiechnięta, rozmarzona przeżyłabym kolejną amnezję, wpatrzona w jego cudowne niebieskie oczy i zniewalający uśmiech. Czułabym swoje przyspieszone bicie serca, z trudem dobierając słowa. Zarumieniłabym się mocno, jak zwykle, zająknowszy się w pewnym momencie, totalnie tracąc rezon. Nigdy, tak naprawdę dokładnie nie wiem co się dzieje, gdy z nim rozmawiam. Czuję, że mnie nie ma. Jest tylko on. A każda cząstka mojego ciała chce być blisko. Dlatego często odwracałam wzrok, gdy byliśmy jeszcze razem, żeby zebrać splątane myśli.. Nadal pamiętam jak zawsze go to irytowało. A irytował się uroczo. Właściwie wszystko robił czarująco - przekręcał wyrazy, zamyślał się, wygłupiał się, śmiał, trzymał filiżankę z gorącą herbatą. Choć był wysoki i nieźle zbudowany, przypominał małego niedźwiadka. I w sumie, co od samego początku naszej znajomości wmawiali mi wszycy moi znajomi, był niezłym draniem, na którego nie warto było poświęcić złamanego kunta. Był też moim totalnym przeciwieństwiem, jednak nie potrafiliśmy stworzyć harmonicznego ying-yang.
Z własnej, nieprzymuszonej woli nie widziałam go już od prawie przeszło roku. Od tego czasu jestem na głodzie. Brakuje mi dotyku. Tego nawet najdelikatniejszego, który przeszywał ciało lekkim ciepłym dreszczem, unosząc włoski na rękach. Brakuje mi schronienia w silnych, ciepłych ramionach. Mierzwienia jego bujnych, brązowych włosów. Łapczywych pocałunków od których kręciło mi się w głowie. Motylków w brzuchu. Nieprzespanych z podekscytowania nocy. Jego szyi, która doprowadzała mnie do obłędu. Głosu, który wciąż odtwarzam sobie w myślach. Naszego tajnego języka - skrotów i pojęć. Jego beznadziejnego gustu muzycznego i filmowego. Nieszmiesznych żartów. Dziwacznych sytuacji, jakie cały czas nam się przytrafiały.. Ludzi w parkach, którzy mówili jak bardzo zazdroszczą nam ,,szczęścia''...
Bardzo dobrze wiem, że nie chcę go wiecej znać.., że między nami wydarzyło się za dużo. Pogodziłam się z tym dawno temu, zaczynając nowy, harmonijny rozdział w swoim życiu. Ale żal mi tego co mogło być, gdyby sprawy potoczyły się inaczej.. I cholernie boję się, że drugiego takiego w życiu nie spotkam...
Uśmiechnięta, rozmarzona przeżyłabym kolejną amnezję, wpatrzona w jego cudowne niebieskie oczy i zniewalający uśmiech. Czułabym swoje przyspieszone bicie serca, z trudem dobierając słowa. Zarumieniłabym się mocno, jak zwykle, zająknowszy się w pewnym momencie, totalnie tracąc rezon. Nigdy, tak naprawdę dokładnie nie wiem co się dzieje, gdy z nim rozmawiam. Czuję, że mnie nie ma. Jest tylko on. A każda cząstka mojego ciała chce być blisko. Dlatego często odwracałam wzrok, gdy byliśmy jeszcze razem, żeby zebrać splątane myśli.. Nadal pamiętam jak zawsze go to irytowało. A irytował się uroczo. Właściwie wszystko robił czarująco - przekręcał wyrazy, zamyślał się, wygłupiał się, śmiał, trzymał filiżankę z gorącą herbatą. Choć był wysoki i nieźle zbudowany, przypominał małego niedźwiadka. I w sumie, co od samego początku naszej znajomości wmawiali mi wszycy moi znajomi, był niezłym draniem, na którego nie warto było poświęcić złamanego kunta. Był też moim totalnym przeciwieństwiem, jednak nie potrafiliśmy stworzyć harmonicznego ying-yang.
Z własnej, nieprzymuszonej woli nie widziałam go już od prawie przeszło roku. Od tego czasu jestem na głodzie. Brakuje mi dotyku. Tego nawet najdelikatniejszego, który przeszywał ciało lekkim ciepłym dreszczem, unosząc włoski na rękach. Brakuje mi schronienia w silnych, ciepłych ramionach. Mierzwienia jego bujnych, brązowych włosów. Łapczywych pocałunków od których kręciło mi się w głowie. Motylków w brzuchu. Nieprzespanych z podekscytowania nocy. Jego szyi, która doprowadzała mnie do obłędu. Głosu, który wciąż odtwarzam sobie w myślach. Naszego tajnego języka - skrotów i pojęć. Jego beznadziejnego gustu muzycznego i filmowego. Nieszmiesznych żartów. Dziwacznych sytuacji, jakie cały czas nam się przytrafiały.. Ludzi w parkach, którzy mówili jak bardzo zazdroszczą nam ,,szczęścia''...
Bardzo dobrze wiem, że nie chcę go wiecej znać.., że między nami wydarzyło się za dużo. Pogodziłam się z tym dawno temu, zaczynając nowy, harmonijny rozdział w swoim życiu. Ale żal mi tego co mogło być, gdyby sprawy potoczyły się inaczej.. I cholernie boję się, że drugiego takiego w życiu nie spotkam...