@Bzzyk

1000 wypitych razem kaw

Ask @Bzzyk

Sort by:

LatestTop

Related users

Pamiętasz o swoim przyjacielu z wczesnego dzieciństwa?

CzujeNadchodzacaCiemnosc’s Profile PhotoO.
Radzio. Znamy się od kołyski, mamy nawet zdjęcie jako małe bobasy. Do dziś mieszka kilka domów za mną. Pamiętam, jak spędzałam u niego każdą wolną chwilę. Robiłam za niego lekcje, przesiadując w jego pokoju gdy on zajmował się obowiązkami. Bywałam u niego do późna i nikt się o mnie nie martwił gdyż wiedzieli, ze u niego jest bezpiecznie. Zawsze zadbał, abym wróciła do domu, odprowadzając mnie. Mieliśmy swoje własne, prywatne zabawy, których niektórzy nie mogli pojąć. Wspólnie wieczorami oglądaliśmy seriale. Nawet chorowaliśmy razem, jedliśmy u niego obiady, uczyliśmy się. Zimą zabierał mnie na kuligi. Razem jeździliśmy do szkoły. Kiedyś mnie nawet obronił, gdy jeden chłopak chciał mnie sprać. Naszą drogę w dorosłość uwieczniliśmy wspólnym polonezem na koniec gimnazjum, wtedy nasze drogi się rozeszły. Dziś się nawet nie widujemy. To smutne, jak dorosłość dzieli ludzi...

View more

Opisz dla mnie płacz.

sandrunia0804’s Profile PhotoPani Hekate
Internet sra płaczem.
Smutnymi historyjkami, nicnieznaczącymi sentencjami.
A tak w rzeczywistości trudno przelać łzy na sieciowe okna. Trudno, aby wzruszał na tyle, co jego mokra lepkość przy zcieraniu go z ludzkiego oka. Trudno o to. Niemożliwe jest poczuć moc płaczu, empatii przy pochłanianiu tysiąca powierzchownych zwierzeń, o których czytamy w mediach.
Przez płacz przelewają się emocje.
Miliony niewypowiedzianych słów.
Dziesiątki skarg.
Wzruszenia.
Musisz
t o p o c z u ć.

Scharakteryzuj swoje trzy wady charakteru, których najbardziej nie lubisz?

sercemowimi’s Profile Photocytaty, opisy, obrazki
Porywczość.
Czasem rzucam się z motyką na wiatr. Dostaje natłoku idei, które nie zostaną zrealizowane.
Gadulstwo.
Mój niewyparzony język staje się coraz mniej przydatny w życiu. Chciałam sobie nawet wytatuować na ręce, napis przypominający o ograniczaniu zbędnych słów. Jest to niby taka moja natura, lecz wolałabym to zmienić, gdyż szanuję spokój. I chciałabym z nim więcej obcować.
Lenistwo.
Największa wada. W dzieciństwie myślałam, że kiedyś z tego wyrosnę. Dziś jestem dorosła i mało się zmieniło. No ale, nadal nad tym pracuję.

Jakie ciekawe rzeczy udało Ci się usłyszeć na swój temat? Nie mam na myśli plotek itp., ale raczej miłe stwierdzenia lub coś w tym stylu.

CzujeNadchodzacaCiemnosc’s Profile PhotoO.
"Majka pierwsza do jedzenia, ostania do roboty"
Taki cytacik na początek, wyjęty z pamiętniczka.
Podobno jedzenie to mój atrybut, który przypisują mi tylko osoby które mnie bardzo dobrza znają. I wiem, że mają racje, gdyż jeść mogłabym ciągle, szczególnie słodycze. Przez to, że jestem dość szupła (podobno), nie widać tego po mnie, dlatego to takie dziwne.
"Przybyłam. Zobaczyłam. Zjadłam."
Tak określiła mnie Ania. Nic dodać, nic ująć.
Tymczasem nie pamiętam jakiś miłych stwierdzeń na mój temat, pomijając teksty rodziny, która czasem aż zanadto mnie przechwala. Ograniczona ilość komplementów na mój temat wynika z tego, że z moimi przyjaciółmi zwykle rozmawiamy w sposób ironoczny. Śmiejemy się z siebie nawzajem, lecz to mi jak najbardziej odpowiada. :)

Zachwyć mnie dziś czymś pięknym.

lightthoughts7’s Profile PhotoAnnabeth.
Ta odpowiedź chyba minie się z tematem.
Zaryzykuję.
Niedawno pisałam listy z ludźmi z różnych stron Polski. Kontakt niestety posypał się - widocznie nie byliśmy bratnimi duszami. Chciałabym jednak powrócić do tego rzemiosła. Wymiana listów to dla mnie coś niezwykłego, tajemniczego, innego. Pomaga bardziej zrozumieć samego siebie, gdyż trudno przelać na papier swoje prawdziwe JA. To swoisty rachunek sumienia, który pozwala podzielić się z adresatem jakąś niewyjaśnioną sprawą. Pokazuje również te dobre chwile, daje czytelnikowi rady, i miliony innych odczuć. Chciałabyn korespondować z osobą, która wie jakąś namiastkę o życiu, potrafi wypowiedzieć na wiele tematów, wyśle rysunek z zeszytu nad którym pastwił się wszystkie lekcje, czy zdjęcia które przywołują wspomnienia.
Pytanie:
Czy znajdzie się ochotnik?
Tymczasem ja czekam z niecierpliwością.

View more

Zachwyć mnie dziś czymś pięknym

Co dasz swoim dzieciom, czego Ty nie uzyskałeś nigdy od rodziców? Czego było Ci najbardziej brak w dzieciństwie? Był to przedmiot, uczucie, a może coś zupełnie innego?

Trudno porównać moje wyobrażenia wobec moich przyszłych dzieci do tego, jacy dla mnie byli rodzice gdy byłam mała. Zacznę od tego, że do 8 roku życia mieszkałam z dziadkami, a nie z rodzicami, gdyż widocznie były ważniejsze sprawy od ich jedynego dziecka. Takim sposobem uświadomiłam sobie, że moje dziecko tego nie powinno doświadczyć.
Można powiedzieć, że nie zaznałam jako tako miłości rodzicielskiej. Jest to mi obce uczucie, porównując do innych szczęśliwych dzieci, z którymi rodzice spędzają czas, interesują się nimi. Moimi rodzicami byli dziadkowie - to oni mnie przygarnęli i za to jestem im wdzięczna. Gdyby nie oni... no cóż, może i nawet byłabym dziś w domu dziecka. Lecz tego nie wiem. W dzieciństwie, jak również do teraz, brakowało mi prawdziwej rodziny, domu w których mieszkają kochający się rodzice, z którymi mogłabym spędzać czas. Rodzice. Pojęcia 'mama' i 'tata' w moich oczach nie są odwzorowaniem tego, co widzą kochane dzieci. Cóż.
Wiele razy wyobrażam sobie małe, biegające dziecko, które kiedyś urodzę i pokocham. Nie wyobrażam sobie, aby miało się one wychowywać w rozsypanej rodzinie, w jakiej ja dorastałam. Wiem, jakie to brzemię odciska w ludzkim sercu - człowiek zaczyna się czuć mniej pewny siebie i zagubiony. Dziecko byłoby moim oczkiem w głowie, stworzeniem, które na pewno doceniłoby rolę rodziny, prawdziwej rodziny.
Wiem, że minionego czasu nie da się cofnąć. Pokładam jednak wielką nadzieję w przyszłym pokoleniu i wiem, że zrobię wiele, aby czuło się one kochane i bezpieczne. Tak, jak tego pragnęłam ja.

View more

Co dasz swoim dzieciom czego Ty nie uzyskałeś nigdy od rodziców Czego było Ci

Panno Steele, powiedz mi proszę.. Jak wydobyć się z labiryntu cierpienia?

ogarnijsiem’s Profile Photo☍ ѕмєяƒιқ
Bezkresna otchłań. Tunel bez wyjścia. Dlaczego trwa to tak długo? Analizuję wszystko po kolei, lecz... co zrobiłam nie tak? Zanurzam się w wannie, by ukryć łzy. Pod wodą pocieram rękoma o twarz, szczególnie w okolicach oczu, by starannie zmyć rozmazany makijaż. Dlaczego wydaje mi się, że tylko mnie dotyka cierpienie? "Nie tylko ciebie, młoda damo" dorzuca moja podświadomość. Wiem że ma rację, lecz pomimo tego zastanawiam się czy to znaczy, iż nie mam rozwiązać problemu, który mnie dręczy? Czuję narastające we mnie ciepło, krew krąży coraz szybciej. Uczucie osamotnienia jest wszechogarniające. Tak dawno nie miałam nikogo. Nikogo dla siebie. Na wyłączność. Jest to swoisty labirynt cierpienia - za każdym razem gdy próbuję zbliżyć się do kogoś, zostaję odrzucona. I błądzę dalej. Pragnę znaleźć rozwiązanie, pragnę móc z niego się wydostać.
________________________________________________________________________
Droga Klaudio.
Cierpienie to bardzo zadziwiające uczucie. Nie jest przyjemne, ale nas bardzo umacnia. Pytanie - czy z tym walczyć, czy przyjąć? Twoje pytanie jednak nakierowuje, aby z nim walczyć, czy bardziej szukać rozwiązania, wyjścia. Labirynty jednak mają to do siebie, że jeśli nie widzimy go odgórnie, możemy tylko błądzić. I tutaj musimy być wytrwali. Tak, wytrwałość to myślę najbardziej potrzebna cecha. Łatwo jest się poddać, zaś trudniej jest dojść do celu. Innym sposobem nie jesteśmy w stanie wydobyć się z tego trudnego labiryntu, jakim jest cierpienie - należy być wytrwałym w tym, co się robi. Szukać rozwiązań, nie uczestniczyć biernie i beznamiętnie czekać na pomoc, ponieważ może się ona nie zjawić. Nie możemy być również obojętni na cierpienia innych, to ważna sprawa.
Trudno walczyć z czymś, co wydaje się niemożliwe do rozwiązania. Jednak można zauważyć, że każdy labirynt ma wyjście, tak każde cierpienia ma swój koniec. Pamiętaj, każdy labirynt się rozgałęzia i to od nas zależy, czy znajdziemy dobrą drogę, czy zdążymy się wycofać z tej ścieżki, która jest niewłaściwa oraz czy kolejny raz nie pójdziemy tym samym, złym kierunkiem.

View more

Panno Steele powiedz mi proszę Jak wydobyć się z labiryntu cierpienia

Dźwięki - które z nich najbardziej Cię: • drażnią • obrzydzają • usypiają • relaksują?

Chyba nie ma bardziej drażniącego dźwięku niż ocieranie się metalu o metal. Wzbudza to we mnie obrzydzenie. Już samo wspominanie o tym dźwięku jest dziwne.
Na szczęście nie brakuje tych pozytywnych, które cieszą ucho. Muzyka. Do tego najgłośniejsza jej wersja pozwala mi się ponieść. Słucham jej wielu gatunków: rock, jak również bardziej imprezowe. Każde brzmienie basu prawi na mojej skórze gęsią skórkę. Wiele czasu poświęcam na oddawanie się tym pięknym rytmom. Nie jestem typem osoby którą dźwięki relaksują - bardziej wolę przy nich szaleć, tańczyć, śpiewać i cieszyć się w każdy możliwy sposób. Moi przyjaciele towarzyszyli mi w wielu momentach, gdzie grała konkretna nutka - teraz ich z nimi utożsamiam :)
Są jednak dźwięki takie, przy których bardzo łatwo jest się wzruszyć. W momentach najbardziej smutnych pomagają mi przemyśleć wiele spraw. Są nieodłącznym elementem mojego życia. Pozostawiam niżej jedną z nich.
https://www.youtube.com/watch?v=DT92VVDJwNEBzzyk’s Video 124132935988 DT92VVDJwNEBzzyk’s Video 124132935988 DT92VVDJwNE

View more

Bzzyk’s Video 124132935988 DT92VVDJwNEBzzyk’s Video 124132935988 DT92VVDJwNE

Jak się czujesz?

zgaszonypapieros’s Profile PhotoPatryk
Dryfuję po stronnicach zapisanych moimi zmartwieniami. Jest ich stosunkowo dużo. Ubolewanie nad samą sobą skończyło się jakiś czas temu. Teraz staram się wszystko uporządkować, nadać mym troskom imiona i stopniowo je rozgryźć. To nieprawdopodobne, jak wiele ich się nazbierało w ostatnim czasie. Uczucia są kontrastowe porównując mój dawny stan. Miłość też nabrała innego znaczenia. Być może obdarzam tym uczuciem kogoś innego, osobę której kochać nie powinnam. I to jest to. Największe zmartwienie. Wszystkim wydaje się, iż już od dłuższego czasu mam ułożony życiorys z tą jedyną osobą. W końcu lata spędzone razem zobowiązują. Tymczasem nie chce tak. Chcę zupełnie inaczej. Czuję się w tej sytuacji dość egoistycznie. Może daję się ponieść emocjom, chwilowym porywom serca, które kieruje się ku innej osobie? A może ta persona uświadamia mi, w jakim kotle żyje. Nie. On jest. Nie krytykuje, nie osądza, nie wnika. Tylko jest. Byt ten sprawia, że rozpadam się na kawałki. Jest niczym magnes, nic nie robi, lecz przyciąga mnie do siebie. Niestety, jest to raniące uczucie. Porównuję się do romantycznego bohatera tragicznego, który nie uniknie nieszczęśliwego zakończenia. Łzy napływają mi do oczu. Debatuję sama ze sobą na temat mych rozterek.
Kiedyś... może kiedyś wyjdę na prostą.

View more

Jak się czujesz

Jak według Ciebie wygląda śmierć, jako postać i jako przypadkowe zdarzenie?

zgaszonypapieros’s Profile PhotoPatryk
Może zacznijmy od śmierci jako postaci - jeżeli takowa istnieje, w co osobiście nie wierzę. Ale cóż, gdyby była... No, chyba nie zagrałabym z nią w szachy. Ale tak poważniej, wydaje mi się, że każdy widziałby swoją śmierć inaczej. Zależna byłaby ona od całego życia osoby, do której przychodzi. Człowiek czystego ducha zobaczyłaby śmierć czystą, białą, wręcz rażącą swoją nieskazitelnością; moment przejścia na drugi świat z właśnie taką śmiercią za rękę byłby swego rodzaju ukojeniem. Śmierć osoby, której życie nie przyniosło nic dobrego dla innych, myślę że wyglądałaby dość strasznie. Nie chodzi mi o kostuchę z kosą, jednak o przerażającą istotę, której samej twarzy nie jesteśmy sobie wyobrazić. Katusze, które towarzyszyłyby przeprawie na drugi świat, dawałyby tej śmierci uciechę, a człowiek nie mógłby się jej pozbyć. Nie wchodzi w grę zamknięcie oczu, czy zgaszenie światła, aby tej śmierci nie ujrzeć. Nie, ponieważ jest to stan ducha, od którego persona nie uciekłaby, i nie uniknęłaby widoku swej okrutnej śmierci.
Uf, wolę się zająć śmiercią jako zdarzenie, sądzę iż to bardziej bliższe moim domniemaniom na ten temat. Cóż, zdarzenia poprzedzające każdą śmierć są różne. Jedni męczą się od dłuższego czasu, drudzy nawet nieświadomie, w ułamku sekundy umierają. Za życia przejmujemy się tym. Też bardzo się tym przejmuję, a może i przejmowałam. Wierzę w życie po śmierci, dlatego uświadamiam sobie, że czym jest chwila w porównaniu do wieczności? Sam moment śmierci wydaje mi się podsumowaniem całego życia. Sądzę, że właśnie w tej chwili przed oczyma człowieka przelatują setki myśli związanych z tym, czego się dokonało, kogo pokochało, na czym się zawiodło. Spokój lub niepokój, w zależności od osoby jest tutaj też ważny. W momencie, gdy odchodzimy z tego świata, wg ważny jest spokój ducha. Stajemy bowiem przed czymś nieuniknionym dla wszystkim. Jakikolwiek bunt nie miałby sensu.
Nie jest to do końca tak, że śmierć wyobrażam sobie jako moment od-do. Od utracenia funkcji życiowych, do trafienia przed Sąd Boży. Nie. Myślę, że śmierć jest wędrówką, odnowieniem historii życiowej, swoistym rachunkiem sumienia, odgórnym popatrzeniem na całokształt egzystencji. Tak to sobie wyobrażam. Wydaje mi się to wszystko takim trudnym etapem, jednak jest on przejściowy. To nasze życie zadecyduje, jaka ta śmierć będzie, czy oświeci nas w tym pozytywnym znaczeniu, czy jednak odkryje nasze złe przyzwyczajenia.

View more

Jak według Ciebie wygląda śmierć jako postać i jako przypadkowe zdarzenie

Żyjesz? Zastanów się dobrze nad tym pytaniem. Czy żyjesz?

ogarnijsiem’s Profile Photo☍ ѕмєяƒιқ
Droga Klaudio.
Czy żyję? Żyję.... a może i nie? Trzeźwo myślący człowiek uznałby że tak, skoro oddycham, poruszam się, mówię, cóż tu wyjaśniać. Zagłębiając się bardziej w sferę egzystencjalną widzimy, że człowiek posiada wyznacznik człowieczeństwa, tzw. duchowość. I tutaj też racjonalnie ujmując, skoro podejmujemy decyzje, uczymy się itp. to również w tej sferze żyjemy. Na cóż więc pochylać się nad tym pytaniem? No właśnie.
Życie. Dla mnie coś, co należy przeżyć - nie przetrzymać. Czy żyję?
Ludzi spotyka wiele nieszczęść i wiele dobra. Co dla mnie jest znów ciekawe, każdy przeżywa to w inny sposób. Jedni preferują monotonnie, może nawet nie świadomie, ale jednak. Nie dokonują zmian, w sumie wiele im nie potrzeba niż telewizor i ciepły obiad. Wydaje nam się, że cała reszta jest ok, ale jednak to błąd. Większość goni za pozornym szczęściem. Do czego dążę? Do braku zmian. Zmian wewnętrznych, które powinny towarzyszyć ludziom przez całe życie. Osobiste przemiany. To właśnie one są wyznacznikiem życia chociażby sfery duchowej. Dlaczego? Kształtowanie osobowości jest procesem nieustającym. Wielu jednak nie potrafi przyjmować zmian, które są słuszne. Zamykanie się we własnym świecie powoduje przyswajanie złych nawyków. Im bardziej sami się do tego przekonujemy, tym wierzymy mocniej w słuszność naszych zwyczajów. Są one nie zawsze dobre. Krótko mówiąc, tworzenie barier przed poznawaniem czegoś wartościowego nic dobrego nie wróży. Na szczęście upadkom zwykle towarzyszą powstania. Należy się zmienić, aby osiągnąć pełnię samego siebie. Pełnię szczęścia. Pełnię życia.
Czy ja żyję? Myślę, że tak. Choć marnie mi to wychodzi. Każda zmiana przychodzi z trudem i zwykle to długo u mnie trwa. Ale jednak. Zwykle dużo planuję, co również nie wychodzi mi na dobre, chcąc ułożyć sobie swojego rodzaju plan zmian. Oczywiście w tym też jestem słaba. Mimo wszystko osiągam swoje małe sukcesy, co mnie bardzo satysfakcjonuje. Wiem, że wiele prób przede mną, są sprawy za które mi się zabrać, ale wierzę, że uda mi się. Życzę tego wszystkim.
Na koniec poczęstuję Cię Droga Klaudio cytatem Rainer'a Haak'a
"Życie jest zmianą. Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć."

View more

Żyjesz Zastanów się dobrze nad tym pytaniem Czy żyjesz

Hmm, opowiedz mi proszę.. Jak miewa się Twoje serduszko?

ogarnijsiem’s Profile Photo☍ ѕмєяƒιқ
Ostatnio nie bardzo. Nawet nie pamiętam, kiedy miało się dobrze. Moje aspiracje zanikają, zamiast myśleć o przyszłości bardziej zastanawiam się jakby wyglądał mój własny pogrzeb. W niedługim czasie udało mi się znienawidzić moją rodzinę - jedną z ostatnich pewnych podpór w XXI wieku. Czasem czuję do nich więcej nienawiści, niż do moich starych wrogów. Co się tyczy przyjaciół - dla mnie to zapomniane słowo. Czuję i wiem, że jestem zdana tylko na siebie. Odnoszę wrażenie, jakby cały świat odwrócił się ode mnie, uwziął się na mnie z niewiadomego powodu. Właśnie wtedy, kiedy staram się wyjść na prostą, zacząć coś od nowa, pojawiają się istoty, które widocznie pragną mojego upadku. Co w tym wszystkim wydaje się najbardziej 'komiczne', gdy jest na prawdę źle, dostaję kolejny cios. Mój umysł próbuje uświadomić sobie moją niewinność, jednak odkładam wszystko na drugi plan. Nie mam już sił tego rozdrapywać. Wiele razy zastanawiam się, czy taki tryb życia może uczynić z człowieka namiastkę zwierzęcia. Otóż może. Zdaję sobie sprawę, że ciągłe, monotonne życie na huśtawce nie daje nic dobrego, gdy już jest moment, w którym myślę, że osiągam szczęście...wszystko urywa się. W każdym miłym momencie już wiem, że zaraz będę z tego powodu cierpieć. Złośliwi ludzie mogą zabrać mi jedynie coś materialnego, czego nie będzie mi bardzo żal. Natomiast bardziej boli, gdy zabierają resztki mojego człowieczeństwa i indywidualności.
Takie niepozorne serduszko.

View more

Hmm opowiedz mi proszę Jak miewa się Twoje serduszko

W dzieciństwie miałam kontakt z niepełnosprawną dziewczyną, która była siostrą mojej przyjaciółki. Jako małe dziecko ciężko było mi znieść jej wybuchy agresji, ciągnięcie za włosy, duszenie. Do tej pory ostrożnie omijam niepełnosprawnych. A Ty - jakie masz podejście do obcowania z nimi?

Droga Tulpo.
Twoje pytanie bardzo mnie zaskoczyło, jest ono również niezwykle trudne. Mój kontakt z osobami niepełnosprawnymi nie był zbyt częsty, jednak pamiętam kilka takich sytuacji. W dzieciństwie byłam w domu, w którym mieszkała niepełnosprawna dziewczynka - nie mogła chodzić. Pamiętam to jak przez mgłę, jednak wydaje mi się to, iż nie było to spowodowane po prostu wiekiem. Przypominam sobie, na rękach wspinałyśmy się po schodach. Starałam się zachowywać podobnie jak ona, gdyż wcale nie wydawało mi się to dziwne. Ona też przy mnie czuła się całkiem swobodnie. Można powiedzieć, że dopasowałam się w jej tryb życia. Wiem, że to była tylko zabawa.
Wiele razy spotykam kogoś niepełnosprawnego u lekarza, czy na ulicy. Nie wzbudza to we mnie obrzydzenia, bardziej jest mi tych ludzi żal. Żal mi ich rodzin, których życie jest nieustanną udręką, walką o życie. Jednak również sądzę, że buduje to pomiędzy nimi swoistą więź. Wiele razy uśmiecham się do niepełnosprawnych dzieci. Czuję, że daje im to radość. Mimo tego nie mam zbyt mało uwagi, by porozmawiać z nimi. Czuję wtedy na sobie jakąś grozę ze strony rodziny, że "co ona może wiedzieć o wychowywaniu chorego dziecka, wielce okazuje litość"
Co ja zrobiłabym w sytuacji, gdybym miała mieć kontakt na co dzień z niepełnosprawną osobą? Nie wiem. Jestem słaba psychicznie na tego typu zadania. Byłoby to novum.

View more

Next

Language: English