@Gilcio69

Gilbert Klaus Beilschmidt 2p!

Ask @Gilcio69

Sort by:

LatestTop

Previous

Spojrzał na jego odbicie w lustrze, stojąc bezpieczny kawałek od niego. Zacisnął wargi, odwracając twarz w bok. Przez chwilę tak się zastanawiał, zaraz jednakże po tym zwrócił się w jego kierunku z niepewnym uśmiechem i skinął.-Koniecznie. Um- Odwrócił się i sięgnął do plecaka wyjmując małą figurkę.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
Teraz jakiekolwiek emocje nie mogły być dopuszczone w głowie Prusa. Wiedział, że musi wracać do domu. Coś w nim było też ze spontaniczności więc się bał tego, ale drogę przyświecał mu jego drogi pies, do którego był poważnie przywiązany.
Dokończył szybko fryzurę, spinając wsuwką warkoczyka na bok, wraz z wolnym kosmkiem włosów.
Przyglądał się co takiego Kirav robi.

People you may like

Pokręcił głową, starając się uspokoić odrobinę od świadomości, że mogą się w najgorszym wypadku już nie spotkać. Zapiął zamek błyskawiczny, a następnie podszedł do lustra poprawiając sprawnie fryzurę, a dopiero po chwili odwrócił się w stronę Gilberta i podszedł do niego. -Kiedy sie znowu zobaczymy?

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
Stał przed lustrem, robiąc sobie małego warkoczyka na boku głowy, oczywiście ubrany, świeży i gotowy na wszystko.
Spojrzał na Kirava i tylko oczy zdradziły, że też mu to ciąży. Chciał zachować pozory toteż odpowiedział spokojny
- Niedługo? Przyjedź do mnie niedługo.

- Właściwie to...- Wsunął koszulkę przez głowę, a następnie ociągnął ją na ciele, poprawiając jej ułożenie. - Po prostu będę tęsknić. - Uśmiechnął się trochę smętnie. Nie był dobry w ukrywaniu emocji. Podciągnął spodnie, biorąc głęboki wdech. Wsunął sprawnie rzeczy do torby i ubrał buty.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
To było jak grom z jasnego nieba. Wgapił się w Kirava, nie wiele myśląc przy tym, bo właściwie to się przebierał, a Prus się na niego patrzył... Ale zaskoczyło go i wręcz oszołomiło. To uczucie. Więc to za nim długo chodziło. Zwykła tęsknota co dla zwykłego człowieka bywa bliska.. Przybrał minę najbardziej z poważnych jakie umiał, widać wyraźnie było, że nad czymś gdybał. Wstał dość energicznie jak na niego, trzymając w dłoniach rzeczy, chwilę tak w ciszy, ale zaraz wymruczał czując się upoważnionym do odpowiedzi.
- Ja też. - i zaraz czmychnął do łazienki. Nie codziennie mówi takie rzeczy toteż całe szczęście, że musiał się przebrać, bo chyba na miejscu ze wstydu by się spalił.

(Uroczo.)- Haaj~- Wymruczał, rozmasowywując leniwie powieki, aby się pobudzić. Po chwili podniósł się z wyjątkowo zrzędliwym grymasem twarzy co jakiś czas zerkając na przyjaciela. - Czyli... to już dzisiaj? - Burknął poprawiając galoty, aby chwilę po tym wyciągnąć lniane ubrania na wyjście.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
(Kiedyś byłem takim chujem, że ustawiłem na budzik "Nana Mouskouri - Guten morgen sonnenschein". 6.00. Wszyscy mnie kochali.)
Zdziwił się lekko słysząc pytanie. Myślał, że tylko on dumał nad takimi głupotami i niepotrzebnie się zamartwiał. Jednak przeszło mu. W końcu co miało być to było i nic na to się nie poradzi.
- Owszem. - Odpowiedział spokojnie, układając rzeczy, w które chciał się dziś ubrać. Zerknął na towarzysza, znów zaskoczony tak odmiennym jego nastrojem niż zazwyczaj. - Skąd ta mina?
Widocznie tylko Prus próbował być nawet milszy niż zazwyczaj aby nie było po nim poznać najgorszego.

Zacisnął kurczowo poduszkę między rękoma, przez chwilę pomrukując do niej. Jak zwykle spało mu się nader dobrze, dlatego nie miał większej ochoty budzić się zbyt wcześnie. Miał jednak dzisiaj odprowadzić Prusa, a to było powiązane z wczesnym wstaniem. Przekręcił się w jego stronę powoli się budząc.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
Jego wzrok zawiesił się po pewnym krótkim czasie na przyjacielu. Moment na niego się zagapił. Uśmiechnął się lekko, witając się
- Guten morgen (sonnenschein). Wstawaj
Miło od samego rana. Z Prusem zawsze pozytywnie. Nie chciało mu się wstać lecz myśl, że może nie zdążyć całkowicie eliminowała lenia, który co jakiś czas budził się w nim. Sięgnął do plecaka w poszukiwaniu jakiś sensownych rzeczy na dziś.

Po chwili i światło oświetlające pokój w mrocznej pustce nocy zgasło, układając wszystkich do snu pod czarnym pierzem. Chłopak obrócił się bokiem, kołdrą owijając się w okół ciała. Zasnął dosyć szybko, jednak śnił mu się koszmar, dlatego obudził się w środku nocy lekko roztrzęsiony.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
Niewiele minęło zanim zasnął. Spał spokojnie, w całkowitym bezruchu aż do rana. Tak to już miał, często ludzie bywali zdziwieni zastając go nietkniętego, bladego. Ileż razy miał ubaw z ludzi, którzy mylili go ze śmiercią. Ale to było już dawno, dawno temu, kiedy jeszcze Prusa rozpoznawali.
Świt zbyt szybko nastał. Gilbert obudził się dość wcześnie, aby przypadkiem nie przegapić tego samolotu. Poważnie, jeżeli nie wyjdzie wcześniej to zawsze, ale to zawsze miał takiego pecha, że nie zdąży.
Przeciągnął się leniwie, naturalnie coś mu strzeliło w kręgosłupie, i rozejrzał się po lokum ospałym wzrokiem. Sen jeszcze kurczowo trzymał się jego powiek.

W tym czasie zdążył się dobrze spakować i sprawdzić o której mają pociąg do centrum. Położył się wygodnie pod ścianą, oczekując momentu aż Gilbert wyjdzie z łazienki. Powieki miał przymknięte, powoli już przysypiał. Gdy wyszedł z łazienki zerknął tylko na niego. Nie wiedział czy uda mu się zasnąć.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
Ułożył się wygodniej, zważając na swój obolały kręgosłup, o którego dziś niewiele się martwił. I temu pewnie nieco bolał. Poczuł wzrok na sobie toteż spojrzał się na Kirava, po chwili szepnął ciche "Dobranoc" i bez wyraźnego żalu zamknął oczy.
Świat się nie kończył na tym dniu.

(Co Ty brałeś?) Jego kąpiel nie trwała jakoś nadmiernie długo. Zmył z siebie cały proszek, który odrobinę był uciążliwy gdy się chciałoby położyć, a potem wyszedł w czystych bokserkach i ręczniku na ramionach. - Uwah. Ten proszek był męczący.- Przysiadł obok niego, zerkając nań ostatnie chwile.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
(To samo co ty)
Wygrzebał jeszcze ręcznik i wszystkie inne potrzebne rzeczy aby zmyć z siebie cały ten brud. Właściwie to z przyjacielem się minął, bo gdy ten usiadł to Prus natychmiastowo wstał. Zniknął w łazience, a wyszedł dopiero ok po pół godziny, nawet nieco więcej, bo jednak pigment we włosach to coś strasznego. Mył je parę razy zanim dobrze je opłukał z kolorów.
Usiadł na łóżku, starannie ubrania składając, i resztę rzeczy, do plecaka. Położył się powoli, niechętnie.

( O kurde. Nie daj im się. XD) Odłożył plecak gdzieś w kąt, a następnie chwycił za dwa krańce koszulki by ją podciągnąć(Była cała w zapachu popiołu, dlatego nie było opcji by zrobić z nią teraz cokolwiek jeszcze). Zdjął również spodnie i schował je do plecaka, a następnie poszedł się szybko umyć.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
(Hej dziewcyno nie pytaj o Janicka bo on o tobie słuchać nie chce)
Mruknął kiedy ten sobie poszedł. Przeżywa tu rozterki! Chciał jeszcze chociaż małpkę zobaczyć albo inne piękne zwierzątko. I mu się nie uda, bo musi lecieć z powrotem do domu. Niby to brat ma po niego przyjechać na lotnisko, ale Gilb wiedział, że to raczej niemożliwe. Sprawy państwowe go zatrzymają i nici z jakiejś normalnej relacji.
Kiedy sen nieco ustąpił z jego powiek, rozgarnął, że jest jeszcze trochę brudny od tych proszków (hehe). Machinalnie wstał, po czym strzepał z pościeli kolory, które zdążyły już się tam osadzić. Sięgnął do plecaka wyjmując potrzebne, o bogowie, czyste rzeczy. Wracała do niego świadomość nadmiernej czystości i harmonii, która w tym momencie nawet nie istniała.

( Kto Cię tym tak męczy? ) Skinął głową porozumiewawczo, również sięgając po plecak. Koc wrzucił do plecaka, niezbyt się przejmując porządkiem w nim, a następnie po ugaszeniu ogniska skierował się z nim do miasta. Poszukiwanie zakwaterowania trwało trochę, że względu na późną porę, ale się im udało.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
(Znajome się uczą. Właściwie to spierdoliłem przed muzykami i św Mikołajem)
Pod koniec szukania był już doszczętnie zmęczony i wypłukany z emocji. Jak znaleźli miejsce to był prawie jak taki mały cud dla Prusa. Pierwszą rzeczą jaką zrobił po wejściu to wyszukanie wzrokiem łóżka i rąbnięcie się na nie. Leżąc tak na brzuchu, przez włosy roztrzepane po pościeli i osłaniające gdzieniegdzie jego twarz, spoglądał na Kirava. Choć tak mocno był zmęczony to paradoksalnie dopadło go uczucie marności ażeby ta noc się nie kończyła. Jakoś niespecjalnie chciał wracać do pustego domu, siedzieć samemu w beznadziei i tylko malując, przestawać myśleć. Jedynym światełkiem był jego drogi pies.

- Wracamy do miasta, czy zostajemy tutaj na noc? - Podniósł się, otrzepując spodnie, tym samym pozostawiając koc do dyspozycji Gilberta. Obrócił się przodem do niego, spoglądając aż ten poda odpowiedź. Jemu by nie przeszkadzało spać pod gołym niebem, jednakże to by oznaczało dużą niewygodę.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
( "-Tak wygląda orant! *Unosi ręce do góry z miną poważną, wzrok ku niebu*
-...Pokazać Ci Dawida z Florencji?"
Ja chyba umrę.)
- Wracamy.
Stanowczo powiedział, wstając. Nie miał zamiaru tu zostać całą noc. I tak już kręgosłup go boli niemiłosiernie. Otrzepał tyłek i złożył koc, po czym mu go wręczył. Złapał za własny plecak, zarzucając na plecy.

- Jeżeli będziesz chciał, pokażę Ci kiedyś jak to robię. - Zsunął się z belki, będąc nieco zmęczonym przy siedzeniu bez podparcia. Powoli przysypiał ze względu na późną godzinę, dlatego też pocierał oczy zewnętrzną stroną nadgarstka. - Chyba już ta godzina. - Powiedział do niego po jakimś czasie.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
- Koniecznie. To chyba dobra zabawa.
Podsumował. Był ciekawy jak to jest. Niewiele w Prusie było dynamizmu. Uczył się zawsze sztywno i tylko w wyobraźni mógł zaszaleć, po części przelewając to na papier.
Spojrzał ukradkiem na przyjaciela
- Ta, przydało by się.

- Praktyka czyni mistrza. Ja na przykład nie umiem używać pędzli - Uniósł kącik ust ku górze, opierając jednocześnie dłonie na pniu. Po paru chwilach zastanawiania się obrócił twarz w jego stronę i uniósł na kilka sekund dłoń. - Maluję palcami, a potrzebne mi kolory wyrabiam właściwie samodzielnie.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
Wpatrzony w przyjaciela, przyznał
- Niesamowite. Wieki temu robiłem sam pigmenty.
Zamyślił się, chwilę tak patrząc bez sensu przed siebie, w kompletnym bezruchu. Po chwili wyprostował plecy, już go nieco bolały.
- A malować palcami... Nie malowałem. Pastel tylko rozcieram czasami.

Co sądzisz o tzw. relacjach "friends with benefits"?

Uśmiałem się jak dostałem to pytanie, ok.
Wiecie, tak oprócz tego, że "do Kościoła grzesznicy, a nie głupoty w głowie" to w sumie nie mam nic przeciwko.
Życie bez zobowiązań to moje idealne życie. Chociaż paradoksalnie to nie do końca. Znając mnie to prędzej porzuce niźli się zdecyduje czy bym chciał z kimś być. Potrzebny mi czas.
Memix i żyje się dalej.
Bailando

W pewnym momencie skierował na niego ukradkiem spojrzenie. - A... w jakim stylu głównie malujesz? - zahaczył o jakikolwiek temat, by podtrzymać rozmowę. Ponownie pozbył się popiołu z papierosa i jako, że to było ostatnie pociągnięcie rzucił bibułkę na ziemię przygaszając pozostałość butem.

pejitowi’s Profile PhotoKirav Khan
- Hmmm... - przedłużył myśl, podciągając kolana do siebie i kładąc bokiem głowę na nich, bo ręką już była zmęczona. - Właściwie to długo nie umiałem malować. I nadal nienajlepiej się w tym czuję. A co lubię.. Ołówek. Podobno pastelem mi wychodzi. - Mówił tak, gapiąc się gdzieś na dół. - A ty? - Uniósł wzrok na Kirava.

Next

Language: English