Brzmienie duszy.
![krzykaniolow’s Profile Photo](https://cuad.ask.fm/5aa/2b759/1bd0/4907/ac12/c9c9028292a1/thumb_big/35145.jpg)
Odbicie w lustrze zaczęło się powoli rozmazywać, przeistaczać w coś innego, jakby mgła zakryła moje oczy, zacierając wyraźne kształty do ledwo widocznych konturów. Zarys twarzy pozostawał taki sam, to szczegóły się zmieniały, przypominając żywe stworzenia nim w końcu zastygły w efekcie końcowym, na nowo nabierając ostrości.
Postać w zwierciadle miała tak bladą cerę, że wyglądała na przezroczystą. Niebieskie żyłki niczym pęknięcia przecinały gładką powierzchnię, sprawiając wrażenie, że wystarczy delikatny dotyk, a całość rozpryśnie się na drobne, marmurowe kawałki. Sine wory pod oczami tworzyły drastyczny kontrast z cienką skórą, przypominając siniaki powstałe podczas codziennej walki z bezsennością. Sen od dawna nie przynosił ukojenia, wypełniony koszmarami porzuconych marzeń, gotowych udusić swoją ofiarę ciemnymi mackami zmęczenia.
Najgorsze były oczy. Powoli wypełniały się krwawymi łzami, żłobiąc na twarzy czerwone ścieżki nienawiści do samego siebie za to, kim już nigdy nie będzie. Źrenice zakrywały białka, wciągając mnie w czarną dziurę, w której odbijały się ostatnie gwiazdy ulotnej nadziei.
Chciałem odwrócić wzrok, jednak było już za późno. Zacząłem się zatracać w pustym spojrzeniu, a rzeczywistość zapadała się pod falami mroku, wciągając mnie do środka.
Znalazłem się w próżni, gdzie czerń wydawała się pochłaniać wszystko, przypominając masę, żywiącą się jakimkolwiek promykiem światła, najcichszym dźwiękiem. Byłem w pełnym zawieszeniu, na granicy między bytem, a nieistnieniem, a umysł w ramach obrony przed czającym się szaleństwem, schował się w sobie, skupiając się na wszystkim co działo się w środku.
Głowę wypełniały krzyki rozpaczy, składające się ze głosów wszystkich pozytywnych wspomnień, które coraz bardziej rozmazywały się we mgle zapomnienia. Desperacko przewijały obrazy przed oczami, próbując utrwalić fragmenty na tęczówce. Jednak im silnej próbowałem się na nich skupić, tym bardziej się oddalały, pozostawiając po sobie ciszę, wypełnioną świadomością bezsensowności istnienia.
Serce zapłakało przyspieszonym biciem, ale z każdym skurczem odrywały się od niego kolejne strzępy emocji. Z chwili na chwilę stawało się coraz bardziej podziurawione, przypominając ochłapy mięsa wyrzucone do śmietnika. Nikomu niepotrzebne umierające uczucia, rozkładające się w emocjonalną zgniliznę pozbawioną człowieczeństwa.
Smród procesów gnilnych zachodzących w żywym ciele przywrócił mnie do rzeczywistości. Osoba po drugiej stronie lustra lekko uniosła pogryzione wargi, na wzór nieszczerego uśmiechu.
Czekałem. Czekałem aż otworzy usta, wymiotując żółcią nigdy niewypowiedzianych słów, oczyści się ze wszystkiego, co nie zostało usłyszane. A zamiast tego otaczała nas cisza, do czasu aż nie zrozumiałem, że lustro pokazywało prawdę. Stałem się cieniem samego siebie.
~ I'm the Midas of ruin, I'm no longer human, I'll leave behind an empty destiny. I'm the holes in the armor, the feet of a wanderer, the remnants of a faded memory.
Postać w zwierciadle miała tak bladą cerę, że wyglądała na przezroczystą. Niebieskie żyłki niczym pęknięcia przecinały gładką powierzchnię, sprawiając wrażenie, że wystarczy delikatny dotyk, a całość rozpryśnie się na drobne, marmurowe kawałki. Sine wory pod oczami tworzyły drastyczny kontrast z cienką skórą, przypominając siniaki powstałe podczas codziennej walki z bezsennością. Sen od dawna nie przynosił ukojenia, wypełniony koszmarami porzuconych marzeń, gotowych udusić swoją ofiarę ciemnymi mackami zmęczenia.
Najgorsze były oczy. Powoli wypełniały się krwawymi łzami, żłobiąc na twarzy czerwone ścieżki nienawiści do samego siebie za to, kim już nigdy nie będzie. Źrenice zakrywały białka, wciągając mnie w czarną dziurę, w której odbijały się ostatnie gwiazdy ulotnej nadziei.
Chciałem odwrócić wzrok, jednak było już za późno. Zacząłem się zatracać w pustym spojrzeniu, a rzeczywistość zapadała się pod falami mroku, wciągając mnie do środka.
Znalazłem się w próżni, gdzie czerń wydawała się pochłaniać wszystko, przypominając masę, żywiącą się jakimkolwiek promykiem światła, najcichszym dźwiękiem. Byłem w pełnym zawieszeniu, na granicy między bytem, a nieistnieniem, a umysł w ramach obrony przed czającym się szaleństwem, schował się w sobie, skupiając się na wszystkim co działo się w środku.
Głowę wypełniały krzyki rozpaczy, składające się ze głosów wszystkich pozytywnych wspomnień, które coraz bardziej rozmazywały się we mgle zapomnienia. Desperacko przewijały obrazy przed oczami, próbując utrwalić fragmenty na tęczówce. Jednak im silnej próbowałem się na nich skupić, tym bardziej się oddalały, pozostawiając po sobie ciszę, wypełnioną świadomością bezsensowności istnienia.
Serce zapłakało przyspieszonym biciem, ale z każdym skurczem odrywały się od niego kolejne strzępy emocji. Z chwili na chwilę stawało się coraz bardziej podziurawione, przypominając ochłapy mięsa wyrzucone do śmietnika. Nikomu niepotrzebne umierające uczucia, rozkładające się w emocjonalną zgniliznę pozbawioną człowieczeństwa.
Smród procesów gnilnych zachodzących w żywym ciele przywrócił mnie do rzeczywistości. Osoba po drugiej stronie lustra lekko uniosła pogryzione wargi, na wzór nieszczerego uśmiechu.
Czekałem. Czekałem aż otworzy usta, wymiotując żółcią nigdy niewypowiedzianych słów, oczyści się ze wszystkiego, co nie zostało usłyszane. A zamiast tego otaczała nas cisza, do czasu aż nie zrozumiałem, że lustro pokazywało prawdę. Stałem się cieniem samego siebie.
~ I'm the Midas of ruin, I'm no longer human, I'll leave behind an empty destiny. I'm the holes in the armor, the feet of a wanderer, the remnants of a faded memory.