Cause you're my religion, you're how I'm living. When all my friends say I should take some space, well I can't envision that for a minute When I'm down on my knees, you're how I pray Hallelujah, I need your love.
Czy jest ktoś, kto może dać Ci szczęście? Jeśli tak, to kto to jest?
Choć w pełni jasne jest to tylko dla tych, którzy samotnie się budzą, puszczają radio, biorą prysznic i są nawet w nie najgorszym humorze - kto wie: może kogoś dziś spotkają. W pełni jasne jest to tylko dla tych, którzy w prawie pustej knajpie samotnie jedzą obiad i nie czują smaku. Nawet jak brawurowo zamówią najdroższe frutti di mare, nie czują smaku - cały czas zdaje im się, że poza nimi nikt nie je samotnie (...) W pełni jasne jest to tylko dla tych, którzy budzą się w nocy i drętwieje im gardło, bo są sami; nie mają kogo objąć ani kogo okryć, nie mają komu przynieść z kuchni szklanki soku i rano nie będą mieli z kim słuchać radia, czytać gazet, jeść śniadania. W zupełnej pełni jest to jasne dla tych, którzy pewnego dnia kogoś istotnie spotkają, jedzą z kimś obiad, idą z kimś do kina, idą z kimś od łóżka; może nawet z kimś śpią. W absolutnej zaś pełni jest to jasne dla tych, którzy budzą się w środku nocy i przeraża ich ktoś obok śpiący i myśl, że nie będzie się w pojedynkę jeszcze parę godzin i potem całe rano, jest straszna, straszna. I odliczają sekundy i minuty niekończącego się koszmaru i jakoś - z najwyższym trudem - przetrzymują i potem jest im dany cudowny, samotny dzień. Oddychają głęboko i nagle czują, jak dojmującą radość daje głębia oddechu. Z pustego domu spoglądają przez okno na spiętrzone dachy miasta. Długie popołudnie ma smak przejrzałych czereśni i zapach dusznego sadu. Wieczorem uporczywie dzwoni telefon - z dziwnym uśmiechem nie podnoszą słuchawki.
Uciekajmy, mamy jakieś pieniądze, znajdźmy jakiś motel, kupmy odgrzewaną pizzę z mikrofali i frytki, a przede wszystkim dwie butelki wina, i wejdźmy do wanny, umyję cię, scałuję z ciebie wszystko, umyję cię, wytrę ręcznikiem, położę do łóżka, i zacznę całować, i mówić ci, opowiadać cały świat.
Spytała go, co może być pięknego w szarym deszczowym dniu, a on opowiadał o niuansach barw, jakie przybierze niebo, drzewa i dachy, kiedy wybiorą się na spacer po południu, o nieposkromionej potędze wzburzonego oceanu, o parasolu, który zbliży ich do siebie, gdy będą szli pod ramię, o szczęściu, jakie odczują, wracając na gorącą herbatę, o ubraniach suszących się przy kominku, o zmęczeniu, które wtedy z nich spłynie.
Cenne chwile stają się zagubionymi skarbami, kiedy nie możesz ich sobie przypomnieć. Wszyscy wciąż pytają czy wszystko z nami w porządku Prawda jest taka, że nie, ale nie wiemy, co odpowiedzieć.
Przepadłeś na tak długo, że wszystko przegapiłeś. Świat może się zmienić w jeden dzień, jeśli odejdziesz. I ja już nigdy nie zaśpiewam, a ty nie przepracujesz już ani jednego dnia. To będzie nasz łabędzi śpiew.