Co dajesz? Zawsze mam z tym problem bo ludzie teraz wszystko mają i to najczęściej w nadmiarze.
czas i uwagę, bo tego właśnie większości brakujelubię dawać wspomnienia, np. wyjście na koncert, do kina, dobre jedzonko, jakaś wycieczka, piknik w parku, to zawsze jest miłe i sama też wolę takie "prezenty"zawsze sprawdza się coś użytkowego, praktycznego, co pasuje do danej osoby, np. moja mama dużo szydełkuje, więc często dostaje ode mnie kordonki, a ciocia cieszy się jak dziecko kiedy przywiozę jej 10 kilo cukru do przetworówspoko jest dowiedzieć się czego akurat ktoś by chciał, np. ja bardzo chciałam kupić sobie czytnik ebooków, więc poprosiłam rodzinkę, żeby się zrzucili na konkretny model pod choinkę; mam zapisaną listę rzeczy, których nie potrzebuję na już, ale chciałabym mieć i w sumie mogłabym od kogoś dostać, jest tam np. zegarek na rękę, wieczne pióro, łyżwy, powerbank, takie "większe" rzeczy, zawsze można to wykorzystać przy jakiejś okazji i podrzucić pomysł bliskim - jak byłam młodsza myślałam, że pytanie kogoś co chce na urodziny jest słabe i hurr durr, powinniście mnie znać i wiedzieć!!1! ale teraz myślę, że to spoko opcja, mądre, proste rozwiązanie i na pewno się trafi z prezentemostatnio twórcza strona trochę we mnie upadła, ale często robiłam urodzinowe laurki, pisałam listy lub nawet wierszyki, rysowałam coś, szydełkowałam, robiłam jakieś słoiczki, karteczki i inne takie osobiste drobiazgi, ludzie lubią takie rzeczy i to zawsze miłe, kiedy widać poświęcony czas i kiedy coś jest mocno spersonalizowanea z takich typowych, uniwersalnych rzeczy to lubię dawać książki, bo cenię je osobiście a wybór jest naprawdę szeroki, owoce, bo są wesołe, zdrowe i pyszne, roślinki/kwiaty, bo są ładne i sama uwielbiam je dostawać, gry planszowe, bo to wstęp do wieeelu towarzyskich wieczorków, herbatkę/kawę/co kto lubi, bo można razem się jej napić przy rozmówkach a rzadko sami kupujemy sobie coś bardziej wyszukanego niż chamski lipton, no i w ogóle jakieś rzeczy, których ktoś sam by sobie nie kupił - bo się nie zna, bo nie ma czasu, bo głupio mu wydawać pieniądze na siebiegeneralnie uważam, że każdy ma coś "swojego" i w tym kluczu wymyślam upominki i chyba bardziej problemem jest dla mnie to, że nie do końca wiem jaki ktoś jest niż to, że może coś już ma, ale faktycznie, obdarowywanie ludzi ma zupełnie inną wymowę kiedy mamy wszystkiego pod dostatkiem, a wręcz w przesycie
właśnie wróciłam do domu, półprzytomna odgrzewam zupę, zjem i idę spać, bo jestem wykończona zupełnie, zasypiam na stojąco a wory pod oczami mają własne wory pod oczamirano odprowadziłam K. na przystanek, powysyłałam D. rzeczy o które mnie prosił, dospałam z godzinkę, popracowałam, umyłam włoski, przeczytałam dwa rozdziały książki w międzyczasie, potańczyłam i pobyłam z własną głową, więc fajniea popołudnie i wieczór spędziłam z kumplem na mieście, byliśmy na dobrym jedzonku w miejscu z idealną muzyką, serio, czułam się jakbym puściła własną playlistę, no i na drinach rzecz jasna (ostatnio jem duuużo pysznego jedzonka. podoba mi się ten stan bardzo, tak trzeba żyć)nadrobiliśmy długie niewidzenie się, jakieś ploteczki, przegrałam w szachy, bardzo szybko mi zleciało, o wpółdo dziewiątej myślałam że jest jakaś siedemnasta, było bardzo fajnie, ale teraz to już naprawdę potrzebuję długiego spanka i posiedzenia w domu w ciszy tudzież samotnościlubię życie znaczy jest dziwnie, rozłazi mi się wiele rzeczy, trochę się zastanawiam nad ludźmi wokół i nad sobą przede wszystkim, ale brak mi konkretówidę jeść zupę i spać, dobranoc 21.07.2020
myślę o żyćku, wspominam, medytujęostatnio porządne spanko jest moim małym marzeniem każdej doby i zasypiam wszędzie w 5 sekund, ale naprawdę w pewien sposób lubię taki trwający stan wyczerpania zasobów, bo kiedy jak nie teraz?może nawet uda mi się poweekendowo zregenerować introwertycznie w trybie przyspieszonym, mam jeszcze całe 3 godziny, na razie odchorowuję kaszlem, łzami i katarem wczorajszego kota w pociągu, piję kawkę, siedzę sobie samiuteńka i pracuję, zerwanie się przed 7 to był poniekąd dobry pomysł, bo trochę nadrobiłam, umyłam włoski i mam czas na upragnioną samotność psychofizycznązawsze jak się spotykam z tymi ludźmi, to mnie niesamowicie mocno inspiruje i napędza do robienia rzeczy, uczenia się, pracy i generalnego zapietralania, baaardzo to lubię, kocham ich najmocniej, bo są super i zawsze strasznie podziwiam, zawsze jest o czym rozmawiać, zawsze jest śmieszniutko, bezpiecznie, czilersko, zawsze mogę słuchać z zaciekawieniem i tylko czasem czuję się onieśmielona swoją małą wiedzą światową, ale nikt nie daje mi ku temu powodówlubię też to, że zwykle później (i wcześniej też) następuje sekcja kobieca i można omówić zasłyszane ploteczki, wypić herbatkę, podzielić się spostrzeżeniamibyło najfaniej na świecie, był road trip z żelkami i wymienianiem ulubionych poetów, były wiejskie odwiedzinki i zaskakujące nowości, była pizza, ploteczki, krzyżowy ogień pytań, siedzenie do 3 w nocy przy rozbitej świeczuszce i zdechłe spanko pokotem, była awaria prądu, zamarznięte pomidory i kanapki z mikrofalówki, było spacerkowanie, mordercze zaułki, lemoniada arbuzowa, sushi, metro, duży wiatr i trochę deszczu, parasolka w kratkę, plasterki z garfieldem, dobry falafel i opóźniony pociągjestem szczęśliwa, nawet na towarzyskim kacu uśmiecha mi się buzia19/20 (21) lipca 2020
siedzę właśnie w pociągu do domku okrutnie zmęczona, ale mieliśmy ekstra wycieczkęi jak zwykle w tym gronie były ploteczki, zwierzenia i właśnie bardzo rozbudowana sekcja prywatnych dociekliwości, a tylko raz użyłam karty "nie chcę odpowiadać na to pytanie" (chociaż w 1 na 1 by przeszło)więc wydaje mi się, że jestem jak otwarta księga, ale w odpowiednich warunkach, ze spoko człowiekiem mogę porozmawiać o wszystkim, trzeba mnie tylko zapytać, przeważnie wprost, i serio słuchać odpowiedzibo jakoś sama z siebie to się mocno odzwyczaiłam uzewnętrzniać bezpośrednio do kogoś, zależy od człowieka, ale meh
pilnuję ciasta w piekarniku, robię duolingo i próbuję nie zasnąćczuję się dziś zmęczona i taka ambiwalentnie dorosła, powiedziałam mamie, że nie bardzo mi się podoba i odpowiedziała, że trudno i trzeba brać życie jakim jestno ciężko się nie zgodzić nie wiem kiedy się na spokojnie wyśpię, prawdopodobnie dopiero w środę, ale to nic, nie narzekam, tylko uśmiecham się pod nosem, dziękując za życieostatnio byłam trochę obrażona na świat, że nie mogę sobie ponarzekać, bo jestem zbyt uprzywilejowanym człowiekiem, któremu nic się złego nie dzieje, ale przecież to idiotyczne, bo a) nie ma turbouniwersalnej miary nieszcześć b) po co w ogóle mam to robić, skoro akurat na obecnym etapie życia jestem w stanie wziąć się w garść i chociaż spróbować nie narzekać w ogóle (tak dla siebie, bo po przytykach innych już próbowałam zmieniać się dla świata, a świat kopnął mnie tylko w doopsko)także spoko zostało pół godziny pieczenia, dokończenie malowania skrzynki, zapakowanie prezentów, jutro w międzyczasie muszę ściąć gałąź wiśni i wypić szampana z rodzicami, to będzie chyba długi dzień dla wszystkich i jakiś taki niespójny dla mnie, ale dokładnie takie jest życie17.07.2020
fajowo, zdążyłam rano trochę popracować, umyć włoski i zjeść płatki nadrabiając lsa, była u mnie A. i wypiłyśmy herbatkę, a potem poszłyśmy na planszuwy i poznałam dwie nowe, czyli moje małe marzonko z wczoraj czy tam przedwczoraj się spełniło, z matfiziakami zawsze jest fajnie, nawet jak mam wrażenie że mnie nienawidząa teraz kwiczę z bólu brzucha, jeśli to jakaś aluzja do tego burgera dzisiaj to przysięgam, nigdy wiecej martwej krowy16.07.2020
pobiegać, wziąć długi prysznic i spać do oporumoże jutro? ale zrobiłam dziś milijon dżemu, wyplewiłam elegancko wzdłuż chodnika, poprzycinałam habazie, pozbierałam kolejne owocki, zrobiłam obiadek, po południu ledwo ruszyłam pracę przez te dżemory, więc teraz siadam trochę nadgonić z talerzem tostów, bo jutro przyjeżdża A. i może już będzie spokojniej bez tych przeklętych dżemorów, zrobię nam tylko jakąś pyszną herbatkę i posprzątam w wolnej chwilidobrze mi jak mam taki zapierdol, to chyba najskuteczniejsza okoliczność odsuwająca egzystencjalny smutek15.07.2020
wiem wiem, bywałam! i zwykle dobrze się bawiłam, ale to już trochę nie moja bajka... chyba że z grupką jakichś fajnych ziomów, to może jeszcze kiedyś się wybiorę, nie wiem
nauczyć się rosyjskiego, lepiej rozpoznawać roślinki (szczególnie zioła), pewniej grać na ukulele i gitarze, i pianinko mi się marzy, a poza tym bardzo chcę umieć lepiej ogranizować czas, bo obecnie muszę się bardzo skupiać, żeby robić rzeczy ekonomicznie, a nie jedną rozwlekać na pół dniawszystko oprócz pianinka jest in progress, jestem z tego dumna c:
nie wiem czasem jestem śmieszna, robię dobre kanapki, lubię obdarowywać ludzi, chyba jestem lojalnym przyjacielem, dużo słucham, staram się zawsze szukać drugiej strony medalu i widzieć dobre rzeczy w ludziach
w sumie może namówię rodziców wieczorkiem na jakieś scrabble albo kolejkę, czemu nie? czuję się teraz całkiem jak dzieciak i do tego jedynak, bo mój brat jest u rodzinki i mam rodziców "dla siebie", dziwnie takmoje top 5 to tajniacy, carcassone, dixit, scrabble i rummikub i chińczyk, omg, naprawdę uwielbiam grać w chińczyka, i w szachy! i jungle speed, nie wiem czy to się liczy, ale zawsze gramy na urodzinkach z dziewczynkami z gimnazjalnej paczki albo na jakichś imprezkach piwniczaków, kochamale też zawsze bbb chętnie gram w nowe, nie ma chyba takiej, której bym jakoś specjalnie nie lubiła, to zawsze ekscytujące jak ktoś tłumaczy zasady, zwłaszcza, że od pewnego czasu powstaje masa dobrych, przemyślanych i estetycznych gier, zawsze to bardzo podziwiam i lubię je poznawaćw zimie chwilę się spotykałam z planszówkowym świrkiem i mega cieplutko wspominam wieczorki planszówkowe z grzańcem i czekoladą oreo, często też grałam ze współlokatorem albo jak ktoś mnie odwiedzał w moim studenckim pokoiku i jeju, chcę takiego żyćka właśnie, już zawsze