Nazywają Cię pięknem i światłem, czasem cudem i Słońcem. I jak zachwycają się Twoimi ustami, które były ostatnim dziełem niebios.Ja widziałam w Tobie sztorm i burzę. I rany o głębokości kilku wieków, czasem twarz wyrzeźbioną przez Michała Anioła.I nie mogłam dostrzec piękna w świetle, bo nie widziałam w Tobie krztyny światła. Bo byłeś księżycem i ciemnością.A mnie zawsze ciągnęło do nocnego nieba. Wielka szkoda, że wolisz być Słońcem dla tłumów. Wielka szkoda, że i mi spaliłeś skórę.
jego namiętny wzrok błądzący pomiędzy oczami, a ustami gdybym tylko wiedziała, jakie erotyki tworzy w głowie, gdy mnie widzigeniusz naszej miłości jest przejmujący, coś, czego nie było, nigdy się nie skończy
Była ćmą, a on płomieniem przyciągającym ją do siebie, obiecującym otuchę i ciepło. Przyfrunęła bliżej, na co on pomyślał, że jest jego, lecz była na tyle daleko, by móc uciec.Wzbiła się w górę z osmalonymi skrzydłami, bolesną pamiątką po tym, jak prawie zginęła w płomieniach.
najlepiej Ci w czerwieni moich pełnych ust a pełne są dzisiaj uśpionych jeszcze jęków niecenzuralnych słów niczyich bogów zbudźmy je wszystkie moja szyja tęskni tylko za Twoimi zębami moje pożądanie wdrapuje się tylko na Twoje kolana moja noc wykrzykuje tylko Twoje imię
Jeśli nie mówisz do kogoś, dla kogo mogłabyś porzucić język Twoje mówienie nie ma sensu. Jeśli nie drżysz, gdy przekraczasz granicę, to nie granicę przekroczyłaś.
Będę nosić tę sukienkę, którą lubisz, obcisłą Zepnę swoje włosy I będę synkopować moją skórę do bicia Twojego sercaChcę dobrze wyglądać dla Ciebie Zostawię tę sukienkę w nieładzie na podłodze By ciągle dobrze wyglądać dla Ciebie