@Reimentt

Reiment

Ask @Reimentt

Sort by:

LatestTop

24.09.2023

W czas nie patrzy się na jawie. Ustępuje jej po zmierzchu na trawie mokrej stąpanie, rzeczywistości gnicie, obumieranie.
Po nocy upada się na białe.
I wszystkie zmysły w sen - osowiałe swoją siłą i niemocą. Nastaje nietrwanie.
24092023
Liked by: Morrigan

24.09.2023

Wasze fałszywe.
Twarze i oczu na mnie skierowanie. Słowa tak czule ubrane w miłowanie. Modlitw brzmienie miodem subtelnie klarowane i twarzy mej krawędzie tak ciepło głaskane. Na wszystkie sposoby - kochane kłamanie.
A prawdą - mnie zabijanie. Mordowanie. po cichu na granicy dnia i nocy ubijanie.
Ostatnio kracze na was moje życie, a przecież wy wciąż w nim tkwicie jak to kwiecie dzikie i niechciane.
24092023

24.09.2023

Rezonują na skrzydle myśli rzeczy, które człowiek o poranku przyśni.
A na suchej dębinie za progiem dogorywa kropla krwista, której martwość już nie zginie - znak przeszłości, nie do przejścia.
Widzi w świecie za światami swoich własnych czynów ślady, a one potężnie nad głową grzmią bezsilnie, puste jest ich brzmienie. Echem się niosą nietutejsze, jak gdyby z wczoraj sprzed kilku laty wyrwane. Grzechy największe - zaprzepaszczenie i zwątpienie. Wyrwane spod desek kwiaty podlewane nocnym imagiem, osuszone bez kropli łez - marzeń i chęci nieludzkie wygnanie.
Cięższy jest tlen i ten wiecznej nocy zew choć nie trzeba brać tchu, by odnaleźć się w świecie jak ze snów.
Dusząc się we własnym zaświecie.
24092023

People you may like

14.09.2023

Utkałem Ci tak piękny szal ze snów, by tyle było ciepłych, Twoich słów. Wdarł się między uszy, a szyję chłód, agresji pełen mróz. Zatraciliśmy się znów w głosie pełnym mocy w tej rozpaczliwej, najsmutniejszej dla obojga, koszmarnej nocy. Zabrałaś sen i ten szczery, słońca po brzegi pełen śmiech. A na ziemi leżał trup z marzeniem równie martwym, co ćma odbijająca się od rozgrzanych, ckliwych serc. Zabiłaś cud i choć bardzo bym chciał, to w naszym domu nie zamieszka nawet najbiedniejszy, wychudzony w swej nędzy szczur, nie zastuka nocna gałąź o framugę z zapytaniem o stan naszych dusz.
Przewrócił się świat, nasz świat. A to ten dzień, gdy pamiętam jak dookoła szalał wiatr, jak listopadowy padał deszcz. I ten mróz rozgrzany własnym, wspólnym, naszym ciałem.
Opowiedz mi swój sen, bo moje zabrałaś, gdy spałem zdjęty rozpaczą chwilę po tym, jak nazwałem Cię swym latem.

View more

14092023

30.06.2021

Odwrócone, odwrócone znaki nieba, przekręcone nad progami, zaraz po wejściu do izby przeświadczenia. Nazbyt nam lekkości, brak na twarzy i wonności. Manekiny, puste stroje, zaprzedane są wszystkich myśli zwoje. I nie wiemy już, czy się Ciebie bać, czy nam nic za wszystek dasz. Obmierzły nam te woje, upadamy na nie te skronie, głębiej będąc, niż zazwyczaj, gdzieś najciszej siebie prosząc o obyczaj.
30062021

06.05.2021

Poszukuję i motam - to chyba najtrafniejsze określenia wżynające mi się w codzienność ostatnimi czasy. Coraz mocniej przybija mnie do ściany poczucie, a w zasadzie potrzeba bliskiego w swej naturze czasu zapomnienia, zwykłego, międzyludzkiego posiedzenia. Bez dramatu, bez patosu, jedynie z przeżyciem skromnego, jakże kochanego przemilczenia.
Powracam do starych nazwisk i pytam o różne, często nietrafione rzeczy. Opowiadam im swoje życie z nadzieją na zrozumienie i podzielenie, a zostaje mi tylko gorzkie przeświadczenie, iż umieram sam. Nikt nie spisze tego, co pokładam na drugiej poduszce, co schowam pod nią i najczulej tulę, co w swej głowie rodzę i ze złością tysiąca morduję.
Zepchnął mnie prąd istnienia na samotne pośród wód wzburzenia, ciepłotom omszałe skały. Nie mam mu jednak za złe, gdyż samemu źle żagiel postawiłem, ster w stronę, w którą nikt nie powinien przekręciłem. I gdybym miał powiedzieć co najbardziej boli mnie w tym bycie, to bez chwili stracenia - nieżycie.
Czasem potrzebuję pisać prosto, by może nieco patetycznie, ale rzeczowo ująć własne, rwące wszystko wycie.
Pora zapaść w wieczyste śnienie, gdzie duchy i zła napomnienie, lecz tylko w tym droga w zapomnienie, odrobinę Ciebie, gdy jestem zły na samego siebie.
Rok temu pisałem;
,,Nie posiadam już w sobie siły, ledwo przez noc widzę, pokładając się po korytarzach, na trawach ciemnych bądź myśli cmentarzach." - niczego nie zmienię.

View more

06052021

04.05.2021

Nie rozumiem. Tak bardzo nie rozumiem, ale mimo to biegnę, biegnę w płaszczu, pod wiatr i z wiatrem, we wszystkie strony świta, a nawet i wbrew niemu. Dobiegłem już do końca myśli, pogłaskałem kraniec duchowości, poznałem uroki ciała, poczułem na języku smak magicznych przeciwskazań i wciąż, niezaspokojenie biegnę mimo braku celu, z nadzieją na odnalezienie siebie samego w tym błyskawicznym z horyzontu zniknieniu.
Biegnij, ach biegnij, mijaj wieki i swoje życia, wszystkie osobowości wszeteczne krzyki, znikaj z ich zasięgu, pędź, niech Cię nie zatrzyma żadna smutna więź. Ciesz się biegiem, tym jedynym z życia śmiechem - zza drzewa wyjrzyj, a potem dziki pęd, skacz, radość czuj i nawet nie myśl, by zatrzymać prędkość ciała - leć, nie szczędź sił, sięgasz chmur.
Nic Cię tu nie znajdzie, Mój Kochany. Bądź spokojny w swej drzew mijania prędkości, a potem połóż się w trawach i odpocznij, zapomnij. Widziałeś już wszystko w swej szybkości.
Jestem... Jestem szczęśliwy... w swym... swym roześmianym bezdechu. Tylko... tylko nie zapomnij siebie, gdy znów pobiegniesz.
Krystian, biegnij, biegnij głupcze. I płacz, płacz ze szczęścia. Wskocz do wody, nie bój się, to Ty.

View more

04052021
Liked by: Morrigan

26.04.2021

Ducha szukania
Otoczyła mnie magia, bez pytania wdarła pod skóry blade, miejscami ranne tony. Lekkością i baśnią napełniła, myśl rozsądną zatraciła. Widuję uroki, syreny na skałach, których śpiew tak ciepło zaprasza do miłości, odtrąconej namiętności.
Wołają mnie inne światy, droczą się ze mną odległe fantazmaty. Niczym ziemia księżyc w pełni przyciągają, za nic słuszność mych wyborów mając, chcąc jedynie topić moje głosy w trawach ciężkich od wieczystej tutaj rosy, moczącej moje zmęczone od lotu, wiatrem uczesane, jakoby nie na baczność stojące wrzosy, a jedynie schylone pod wrażeniem włosy.
Miło układam każde tchnienie, inaczej żyjąc, szyjąc pod czarem schowane, oniemiałe sumienie. Tańczą mi przy skroni iskry czyste, czerwieni nieznające, błękitem rodzone i ja sam także wraz z nimi, gdzieś głęboko w sobie powierzam ruch dłoni, pokładając wszystkie zmysły na odległej Tobie, nieznanej mi toni.
Przeszywają mnie róży delikatne napomnienia, gdy każdym zmysłem badam zaświatów mienia, tutejszych istot miłych spojrzenia, a ma krew tak żywa, daleka od strumienia. Jedna jedynie cząstka, jakże smakiem znacząca.
Chcę biec i uciec od ciała, znaleźć się przy Tobie, gdzie mi bliska magia i ja usypiam na Twym łonie, gdy jesteśmy Ty we mnie, a ja w sobie.

View more

26042021
Liked by: Morrigan

24.04.2021

Staram się spotkać spokój, a przynajmniej jego cząstkę w tak burzliwym czasie. Znów wspominam przeszłość, czytam stare listy i snuję odpowiedzi na każdy z nich mimo tego, iż te już przed laty znalazły się tam, gdzie powinny. Mam przynajmniej nadzieję, że ich treść nie odbiegała zbytnio od tego, co sam dziś zapisuję na strzępkach losowych, ciepłych myśli.
Czasem zatrzymuję się na zbyt długą chwilę, by zrozumieć jak wrócić do tego co zawsze było mi dobre i jakże mi dziwnie z tym, że poczuwam cichą niemożliwość. Chciałem żyć dla ludzi i cieszyć się z nimi zarówno wszystkim, jak i nami, lecz dziś znów wiem, że od dawna pusto mi między żebrami.
24042021
Liked by: Morrigan

30.03.2021 3:00

Odczuwam wszeteczny brak, palący bezwstyd niewiary, Bożej nieobecności, chorobę ducha i umysłu. Plugawią mnie myśli, od ścian odpychają stukoty, a do gorzkiej ziemi przytulają podszepty. Ciężko żyć, gdy ma się tylko przeświadczenia - o złu sprowadzonym nie z mojej winy, złego ducha skuszeniu własną słabością. Wróciły dawne trwogi, drżenia w chwili magicznego przesilenia. Brak mi słów, zmieniam strzępy duszy w piekielne wynaturzenia.
Okrzyknięto mnie opętanym, spode własnej woli wyrwanym i już żaden dzień nie dzieje się tak samo.
W ścianach spacerują duchy, pukają i pytają czy potrzeba mi strachliwej otuchy, czasem zegar co go nie nastawiłem na nocną porę zadzwoni, godzinę drugą bądź trzecią wybije, a ja przecież nawet nie mam go w pokoju zwanego ostoją zbolałego od zła serca. I choć bardzo tego nie chcę - zatracam także ją, kurczy się do maleńkiej przestrzeni, w której ledwo mysz się mieści, a i te przecież ode mnie uciekają.
Jakże tęskno mi do miejsca, w którym wszystko miało swoje wnętrza. Dziś boję się wiedzieć co w Dębie na polanie i co w mym Dworze, że ta wiedza, tak przecież moja i potrzebna, w jeszcze podlejsze trąci mnie stany, zabierze, gdy nie dam sobie rady.

View more

30032021     300

30.10.2020

Jakże różne słowa cisną mi się na świat - zbyt dużo we mnie rozważań, poszukiwań własnego błędu w dosłownie każdym aspekcie życia aspirującym do miana ponadprzeciętnej ważności.
Zatykam się bądź już dawno to zrobiłem, nie posiadając przy tym zdolności do pęknięcia, możności przelania swego wnętrza na wszystko dookoła. Zapytuję swojego sumienia, a może też poczucia beznadziei - gdzie jest ten chłopiec, który ponad rok temu żył w sposób, którego sam sobie teraz zazdrości?
Z przerażeniem i niezdrową fascynacją wyczekuję momentu, w którym znów obudzę się właściwym mną - czerpiącym i tworzącym z każdej warstwy wszystkich światów.
Życie pobiegło do przodu, ciągnąc mnie za sobą, nie dając nawet jednego dnia na przygotowanie się do nagłych zmian. Nie zdążyłem zabrać siebie, swoich bliskich, a nawet kopert, dzięki którym mógłbym do nich wrócić. Pamiętam o każdym z nich, o rozmowach zgęszczających nocne tekstury, o bliskości ciepłych gestów zawartych w międzysłowiu.
Jestem podszyty tęsknotą, mgłą nostalgii nakazującej mi zawrócić, lecz choćbym walczył ze wszystkich sił - nie umiem tego zrobić i w tym znajduję swoją najdotkliwszą porażkę.

View more

30102020

10.05.2020

Brak mi dźwięków, nocnych szelestów, wiatru czeszącego rozłożystą lipę i przeraża mnie powolna akceptacja tego stanu rzeczy. Poddanie się, powrót do starych ugód, pod których jarzmem żyło się podle, tonąc w brzydocie przyziemności.
Jeszcze rok temu walczyłbym o każdy urok mego świata, a dziś kapituluję, godząc swe serce nowym szpikulcem. Chcę uciec spod wyroku, włożyć długi płaszcz, pobiec po trawach przed domem, po mroku, lecz zamiast tego siedzę w bezruchu, sporadycznie pisząc listy, których nigdy nie wysyłam.
Na przestrzeni czterech pór roku przeszło mi przez serce wiele istnień i za każdym z nich tęsknię w odmienny sposób. Pielęgnuję najcudowniejsze wspomnienia, zamykam je przed światem w skrzętnie ukrytym pokoju pełnym żalu. Czasami siadam pod jego drzwiami, opieram się o zdobienia i patrzę bez emocji w nocne cienie. Może zdarza się, że chcę, by mnie zabrały - nawet w te mroki, te bolesne, róży krzewem porośnięte knieje, lecz knieje piękne, pełne czucia i uroku.
Momentami wkrada się zaś skrajna rozpacz, chęć wyjęcia przeszłości, kontynuacji najcieplejszego, lecz choćbym szarpał, choćbym wytrychy łamał - nic nie wyciągnę z pokoju moich wspomnień, bo to miejsce łapczywe i pamiętliwie. Raz złożonego tu daru nie odzyskasz, bacznie go pilnować będzie, szczerząc karzące duszę zębiska.
Nie posiadam już w sobie siły, ledwo przez noc widzę, pokładając się po korytarzach, na trawach ciemnych bądź myśli cmentarzach.

View more

10052020

08.04.2020

Echem niesie wołanie z głębin lasu, przebijając tekstury nocnego powietrza i choćbym umyślnie ogłuchł, nakładł sobie cierpkiej ciszy do uszu - rozbrzmi głęboko w myśli.
Czasami najdzie strachem, dźwiękiem przerażenia, tym znanym, namacalnym lękiem ukrytym w bezsłownym brzmieniu, melodii jękliwej zgrozy.
Godziny mijają inaczej, wszystko ulega zagęszczeniu. Zasłony tulące noc z mojej perspektywy zdają się wolniej kochać z wiatrem.
Harmonia znaczona odgłosem ranionego wzrokiem lustra. Odbite wynaturzenie, forma bez ducha zjawę stanowiąca.
08042020

O czym marzysz?

Przemijają w jesieni letnie myśli trącone niepokojami wczesnej wiosny niechcącej odpuścić zmęczonej duszy.
Dawno nie czyniłem rzeczy pięknych - brak mi bliskich czuć, drżeń o północy i rannych, mglistych słów.
Łapię słowa za delikatność ulotności, otaczając się ich wyrazem, namiastką ukrytej czułości.
O czym marzysz

27.09.2019

Mów pięknie nicią czucia, słowa na zamkniętych powiekach układaj, gładko maluj wyrazem przy bladości obojczyków. Pozwól czuć co Ci miłe, daj jej to co w Tobie najgłębiej z lekkością godną jesieni niesionej spokojnym dniem.
Nie bój się czuć, o miłości dla siebie i niej zabiegaj, byś nigdy nie powiedział - bałem się myśli przyćmienia.
Unieś serce, włosy szeptem czesz, by wiedziała, że i jak potrafi ciepło wypełnić swą myśl najcichszą twym imieniem.
Zapisz swą świadomość jej głosu brzmieniem i poczuj skąd dobiega ust różanych drżenie.
Niech Twe imię będzie i mi wytchnieniem.
27092019

Jaka myśl nie daje Ci ostatnio spokoju?

Kurtyna
Utkały ćmy mglisty świt, gdy wraz z rannym powietrzem wdarła się świadomość nierozumienia.
Uciekają mi z nocą przeświadczenia, zostają tylko w odpowiedzi na pytania - na jawie sny i wyraziste przemilczenia.
Snuję się między uczuciami, gdy o piątej jedenaście szare wstaje niebo, a u jego podstawy róże z pomarańczą wznoszą się ku górze.
Zapytany o miłości w brzmieniu niepewności odpowiem - nie wiem i może, jak gdyby ktoś mi burzą trącił pierwsze kochania zorze.
Jaka myśl nie daje Ci ostatnio spokoju

Jak się miewasz, Krystianie?

Nie wiem do kogo kieruję tą subtelną radość, ale tak ciepło Ci dziękuję za użycie mojego imienia. Ostatnimi czasy sam muszę przypominać, że je posiadam. Ludzie strasznie upodobali sobie moje krótkie, trzyliterowe nazwisko i od jakiegoś czasu tęsknię do bycia Krystianem.
Wiele się ostatnio wydarzyło mimo tego, że większość czasu spędzam naprzeciwko rozłożystej korony lipy z książką bądź muzyką. Wybywałem tylko w dalekie podróże, do których będzie mi tęskno, gdyż tak bardzo ukochałem sobie wrażenie wizyt w innym świecie. Przywiozłem z nich butelkę po winie i wspomnienia, które rozgoszczą się we mnie na zawsze. Możliwe, że napiszę list pełen nieśmiałych spojrzeń i drżeń głosu, wyznań, na które nie starczyło mi odwagi, a potem zamknę go w objęciach szmaragdowej zieleni.
Wróciłem do pisania listów, słania słów w ciepłe serca. Poczułem jak bardzo mi tego brakowało, gdy zaraz po zapieczętowaniu kopert pojawiło się zniecierpliwienie oraz chęć dalszego opowiadania o rzeczach, które jestem w stanie przekazać tylko w tak zapomnianej, a przecież pięknej formie.
W środku zaś jest mi specyficznie. Widzę jak każdego dnia ubywa liści na lipie, jak wiatr zabiera jej przedwczesne, złote skrawki i chyba czuję się identycznie. Lato ciągle trwa, a do naszej dwójki przyszła jesień. Zawsze ją kochałem - za jej uroki, za nastroje, za to jak pięknie do mnie mówiła, a teraz po raz pierwszy w życiu powiem, że chcę być letni, żyć podróżami, podlewać kwiaty wodą z butelki po winie.
Chodzę spać o świcie i nie wiem jaki mamy dzisiaj dzień.
Padało, ale nie jestem pewien kiedy to było. Wczoraj i dziś stają się dla mnie jednym.
Kimkolwiek jesteś, dobra duszo - chciałbym Ci mówić więcej.
Dziękuję.

View more

Jak się miewasz Krystianie

Samotnie mi

Mam tylko słowa rzucane na wiatr.
Zalewają mnie dreszcze, bierz je wietrze, bierz! Ogarnij swą potęgą, tłamś w wirach uniesień, pod chmury i w pustkę ciskaj bądź do serc ciepłych pokładaj, niech do kogoś trafią w pięknym geście.
Niech nie gniją w trawach razem ze mną, niech mnie zmoczą deszcze, lecz zabierz je, zabierz je wreszcie. Bierz je wietrze!
Samotnie mi

Noce

Spędziłem kilka północy pod gołym, aksamitnie czarnym niebem, na którego teksturze ktoś rozsypał srebrny pył. Te wszystkie drobiny, których tak bardzo chciałbym się chwycić hipnotyzowały mój zachwyt, migocząc w niepojętej dali, a to przecież zaledwie pomruk ich prawdziwego majestatu.
Pod czerniami przepływały zaś szarości chmur przebijane poświatą księżyca, którego istota zdawała się być z nocy na noc coraz bliższa. Wydawać by się mogło, że przemykają pod bezkresem.
Dotarło do mnie wtedy, że te wszystkie obłoki mimo bycia nieodłączną częścią nocnego nieba wcale nie stanowią integralnej części spektaklu gwiazd, księżyca i kosmicznej pieśni. Koniec końców są bardziej nasze, niż Nocy. To ich tekstury, barwy i kształty jesteśmy w stanie pojąć swoimi zmysłami, a wszystko co ponad nimi w specyficzny, przyziemny sposób pozostaje kwestią wyobraźni, legend i opowieści.
Zrobiło mi się wtedy dziwnie. Poczułem jak osacza mnie to wszystko co niewidzialne, jak chmury uciekają spod tarczy księżyca i zostaję z nim sam na sam.
Sam z szeptem Nocy. I nic już nie dzieliło mnie od niepojętego.

View more

Noce

Sen 10.07.2019

Zabił swą mocą całą dzwon, trwogi me goniąc precz. Uleciały czernie przestrogi z poddasza ku niebu, chmur szukając, nietoperzy rój pod obłoki wieszając.
Uciekam w szarości płaszcza, łopocząc o aksamity nocy. Potykają się w pędzie nogi o wrażliwość drżenia, o wszystkie koszmary ukryte w zamglonym kącie spojrzenia. Goni mnie wiatr, a w wietrze czuć duchów westchnienia, wyraziste śmierci przymilenia. Chichoty zza wilgotnych winkli, opuszki palców na wygiętej w pędzie szyi.
Do katedry z chłodem wpadam, wrota co dębu wspomnieniem z hukiem zamykając. Opadam na zimną ziemię i oczy wbijam w sklepienie, gdzie mnie czeka Boskie spojrzenie. Na głowie czuję ciernie, a oczy me zachodzą w krwiste czerwienie.
Sen 10072019

Ten wpis to czysta kartka. Zapełnij ją słowami.

introsceptyk’s Profile PhotoEugene Crawshaw
Spaliłem swój jesienny notes, by rozpalić ogień dla przemoczonej istoty. W ciągu roku zapisałem w nim tylko jedną kartkę - tuż przed spaleniem, w całkowitym mroku, koślawo i krzywo, a potem po prostu podarowałem wszystko ogniu. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo sam fakt posiadania skrawka papieru pomagał mi w myśleniu. Zawsze było coś w czym mogłem zapisać swoje wewnętrzne burze, niepokoje, nieziemskie uniesienia jak i przyziemne radości. Sama możliwość była mi miła.
Paradoksalnie - widok powyrywanych stronic to bardzo piękna, chaotyczna pamiątka, której prawdziwy wydźwięk pozostanie moją ciepłą oraz specyficznie smutną tajemnicą.
Piszę prosto - prosto formą i prosto z siebie przez co czuję się obco, niemalże tonę w zakłopotaniu. Zazwyczaj bawię się słowem, zaszywam w końcówkach wyrazów znaczenia, które rozumiem tylko ja bądź osoba, do której kieruje myśli, a teraz? A teraz patrzę w noc rozpościerającą się przede mną każdej doby w akompaniamencie Clair De Lune i nie sposób mi opisać niczego ponad to, że nie mam do kogo mówić.
Nie mam do kogo mówić wierszem, nie mam do kogo mówić prosto, nie mam nawet świadomości możności wypisania się na kremowym papierze przemienionym w popiół.
Niech wyrazem mojej przykrości będzie chwila, w której zacząłem mówić prosto w nocne niebo z zapłakanym duchem u boku.
Dawno nie czułem w piersi tak ogromnej samotności i smutku. Nie lubię pisać o negatywnych emocjach w prosty sposób, ale dziś jestem już zbyt zmęczony na szycie pokrętnych zdań.
Nigdy nie sądziłem, że będzie mi tak podle tylko dlatego, że nie będę miał do kogo szczerze się odezwać, że nie będę miał dla kogo być sobą, więc tak bardzo dziękuję każdemu kto dotrwał ze mną do tego momentu.
Niech żyje się wam miło i pięknie.

View more

Ten wpis to czysta kartka Zapełnij ją słowami

Next

Language: English