Na czym polega różnica między teoretyczną, a faktyczną miłością bliźniego? Czy zdarzyło Ci się zaobserwować takie postępowanie w swoim najbliższym otoczeniu?
Ja bym powiedziała, że teoria po prostu znacząco odbiega od praktyki w realiach. Łatwo się mówi, a gorzej wykonać i wprowadzić to w życie. Można pisać wniosłe epopeje o miłości bliźniego, a rzeczywistość i tak rządzi się swoimi prawami. Można też stwierdzić, że wielu takich ludzi to hipokryci, ale zdaję sobie sprawę, że czasem naprawdę trudno jest kochać drugiego człowieka, zwłaszcza jak jest strasznie wku#wiający i nic ze sobą robić nie zamierza, żadnej poprawy nie dostrzegasz, albo gdy kogoś po prostu nie lubisz, lub gdy ktoś Cię mocno zranił. No różne przypadki chodzą po ludziach. Niektóre osoby ciężko kochać, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Jest możliwe, ale raczej nie aż tak w czysto ludzkim wykonaniu, co bardziej w tym Boskim. I tę Boską siłę trzeba w sobie mieć. A gdybyśmy mieli polegać wyłącznie na sobie z tą trudną miłością, to prawdopodobnie daleko byśmy nie zaszli.