How will you spend the last summer day?
To takie niewiarygodne, że to juz koniec wakacji. Znowu muszę wrócić do tego piekła. Najgorsze jest to, że wiem, że nie spotka mnie tam nic dobrego. Tylko stres, nauka i niemili ludzie. Równocześnie zdaje sobie sprawe, że nie mogę żyć wiecznie w takiej mydlanej bezpiecznej bańce moich ulubionych filmów, książek i seriali. Bo to nie jest prawdziwe zycie. Ale czy chodzenie do szkoły mozna nazwać życiem.. Według mnie ona tylko wszystko odbiera. Wydaje mi sie teraz, że najgorsze w życiu jest liceum. Ze potem będziesz mógł wreszcie zająć sie tym czym lubisz w pracy czy na studiach. Zostały mi jeszcze dwa lata i z jednej strony chce by jak najszybciej minęły, a z drugiej boje się tego co bedzie gdy juz skończe szkole średnia. Nie lubię ludzi, zauważyłam, że rozmowa z nimi nie przynosi mi żadnej frajdy, a wręcz wole zostać sama bo z gory i tak wiem, ze nie będę mogła z nikim szczerze porozmawiać. Jedyne czego mogę sie spodziewać to tylko głupie gadki szmatki, których zdecydowanie nie potrzebuje. Dlatego juz przestalam sie starać. Właściwie cały poprzedni rok spędziłam sama po prostu przechodząc z jednego dnia do kolejnego byle tylko zaliczyć wszystkie sprawdziany itp. To nie jest zycie. Nie chce tak żyć juz nigdy więcej. W takich chwilach jak te rozmyslam nad sensem istnienia. Wiem, ze nie można mieć cały czas wolnego i spędzać czas na przyjemnościach. Ale szkoła nie ma żadnego sensu. Tym bardziej gdy tak bardzo jej nienawidzisz. Wiec myślę o tym po co właściwie żyje i szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Jednak jestem bardzo zadowolona z tych wakacji i wcale nie minęły mi tak błyskawicznie jak myślałam. Zrobilam masę rzeczy, które miałam nadzieje zrobić i na które nie mialabym czasu podczas roku szkolnego. Odkrylam tez więcej swoich nowych hobby, spędziłam czas z rodziną... Nie mogę narzekać i właściwie nie potrzebuje więcej wolnego na nic. Ale nie chce utracić tego błogiego spokoju, który towarzyszył mi przez cale wakacje. Ta pewność, że nie muszę się o nic martwić, niczym przejmować, że wszystko bedzie dobrze. Nie chce wpaść w rutynę, nie chce marnowac swojego czasu, nie chce znowu sie wszystkim przejmować. Chodzić niewyspana i płakać po nocach. To jest po prostu cos strasznego. Mam zamiar teraz przechytrzyć szkołę, zrobić wszystko by mieć czas na siebie. Będę chodzić wcześniej spać i przyjmować wszystko ze spokojem. Naprawdę tak bardzo nie chce tam iść. Właściwie trzeba tylko przetrwać pierwszy semestr, a potem jest sporo wolnego i jakoś leci. Pamiętam jak wyglądał mój szkolny dzień. Zbyt późne wstawanie, szykowanie sie w pośpiechu, kawałek chleba szybko przezuwanego w drodze do szkoły, przechodzenie przez przeraźliwie ruchliwa ulice i ten strach, ze zaraz cos mnie przejedzie, siedzenie w szkole, której nienawidzę zazwyczaj samemu, modlenie się by lekcje przeminely jak najszybciej, wracanie skrajnie zmeczonym do domu, odrabianie lekcji i nauka na kolejny dzień, które przeciągały sie nawet do 20, korki, powrót do domu o 23 i późne chodzenie spać. :) :)