Poświęciłem dzisiaj godzinę na dotarcie do protetyka, tylko po to, żeby się dowiedzieć, że wszystko jest git i że zrobimy dzisiaj skan zębów pod nowe rzeczy, ale jednak go nie zrobimy, bo jest jakiś ważny zabieg i nie dopchamy się do skanera, więc proszę przyjechać za tydzień, wizyta trwała <5 minut, zrobiłem deal życia.
Wyobraź sobie, że posiadasz słoik z karteczkami, na których masz zapisane najpiękniejsze chwile swojego życia. Wylosuj jedną z nich i przeczytaj mi jej treść.
Bądź mno. Jedziesz sobie trajką i nagle pada komunikat, że kontrola i proszę okazać bilety. Wyciągasz z kieszni legitnie zakupiony papierek za 6 ziko, bo droga ta komunikacja w pizdu, i przechodzisz kontrolę. Obok Ciebie męczą jakąś laskę, bo nie mogła kupić biletu w apce, a potem nawet w automacie (tzw. poniedziałek) i prosi Ciebie, czy Ty mógłbyś to zrobić, bo już jej mandat chcą wpierdolić. Robisz szybkie zbliżenie karty, kupujesz bilet, ona uratowana od przypału, kanary wysiadają. Myślisz sobie, że to niezły Hollywoodzki wstępniak do jakiejś historii do opowiadania wnukom, że jak poznałeś babcię. Niestety nawet słowa dziękuję nie usłyszałeś, a ona poszła w swoją stronę, tzw. poniedziałek. Brak profitu.