Nie, mam inne dni, które uważam za warte świętowania. W ten dzień nawet nie idzie nigdzie wyjść na spokojnie, bo wszędzie tłok i pełno par. W te walentynki byłem strasznie zabiegany i miałem masę ważniejszych rzeczy do roboty, a to, że wieczór upłynął mi i mojej ukochanej pod znakiem butelki dwunastoletniej szkockiej whisky, to tylko przypadkowa zbieżność dat.
Do wszystkich, które wywarły największy wpływ na moje życie i najbardziej utkwiły mi w pamięci, zakładając, że przed śmiercią będę na tyle świadomy, żeby wspominać, to co najlepsze.
Zależy o jakie miasto pytasz. Jak chodzi o moje rodzinne to spokojnie można pójść w zasadzie do każdego z czterech kebabów, no może najmniej do Turków. Przy pizzy to zdecydowanie dwie pizzerie (w tym jedna to przede wszystkim kebab) są godne większej uwagi. Jeśli chodzi z kolei o Gdańsk to nie próbowałem wszystkiego, ale tak: świetną pizzerią jest Skrzypek, dają dużo składników, może cena trochę wysoka, ale opłaca się przy tym stosunku ceny do zawartości, nie polecam szczególnie Krokodyla, fakt ich pizza jest dobra, ale ma bardzo mało składników. Świetną jeszcze w typie bardziej restauracyjnym robią w Aioli. Co do kebaba to nie znalazłem jeszcze wybitnego, które mogłyby się równać z tymi z mojego miasteczka. Jest bardzo dobry Ararat koło uniwersytetu, jednakże dość drogi. Godny wspomnienia jest jeszcze Jerusalem koło stacji SKM w Sopocie, jadłem tam ostatnio po trzech piwach i był naprawdę dobry, chociaż nie nazwałbym go wybitnym.
A czy ten świat jakoś bardzo różni się od świata, który był wcześniej? Tzn. świat tak, ale człowiek niezbyt, ciągle próbuje oszukiwać swoją naturę i czasem już nie daje rady; wtedy ujawniają się najbardziej zwierzęce instynkty. A jak żyć? Być wiernym sobie i temu, czemu się hołduje i powołując się na mistrza Nietzschego, walczyć z potworami, pilnując jednak, żeby samemu się nie stać jednym z nich.
A cóż to za pesymizm i nihilistyczne podejście? Jak Ci czego brakuje w miejscu, gdzie jesteś to zmień to, a jeśli nie możesz to zmień otoczenie. Wiadomo, że to nie zawsze możliwe, ale też nie zawsze niemożliwe. Avarus semper eget, jak głosi łacińska sentencja, ale czasem warto docenić to, co się ma. Ja na przykład jestem bardzo zadowolony z miejsca, w którym jestem w tym momencie i nie mam najmniejszego zamiaru go zmieniać.
Koncerty lubię bardzo, nie zawsze mam jednak na nie ochotę. Prawdę mówiąc dość długo nie byłem na żadnym koncercie i jakoś mi to szczególnie nie doskwierało. Nie czułem się przez to gorzej, mam zespoły, których słucham prawie, że tylko na żywo (Acid Drinkers, Szelindek), w większości jednak najbardziej lubię słuchać muzyki w wersji studyjnej, najczystszej i najbardziej dopracowanej. Niemniej jednak koncerty są przeżyciem niesamowitym i często głęboko zapadającym w pamięć, jak trafi się okazja to idę nieraz na zespół, którego nie znam, tylko po to, żeby się dobrze bawić. Każdy koncert jest inny. Byłem na paru większych występach (Vader, Kat&Roman Kostrzewski), przy czym na Vaderze oberwałem bardzo ostro w pogo z łokcia w brzuch pod żebrami, choć i tak to dobrze wspominam; z kolei na Kacie zobaczyłem co znaczy utwór śpiewany przez jakiś tysiąc, a zapewne i więcej osób (ten moment, kiedy Kostrzewski zapowiedział, że wszyscy razem popłaczemy do ''Łzy dla cieniów minionych'' był jednym z najlepszych związanych z muzyką, jakie pamiętam). Z kolei równie świetnie wspominam też zupełnie maleńki koncercik zespołu Materia, jakoś 4-5 lat temu, gdzie byłem z dwoma kumplami. Metalowy koncert w sumie czterech zespołów odbył się w miejscu wykorzystywanym w innych dniach jako klub disco polo (obecnie już nie istnieje). Był to jeden z najlepszych koncertów na jakich byłem, mimo, że mój kumpel miał nos zalany we krwi, bo oberwał w pogo (chociaż i tak strasznie cieszył przy tym mordę), a i ja sam wtedy oberwałem i poczułem co znaczy podłoga z płytek. Na samym występie Materii od członków zespołu dzieliły nas tylko głośniki, bo staliśmy w zasadzie na schodach prowadzących na scenę, a wokalista głównego supportu został wzięty na falę mając szluga w buzi. Ostatni koncert jaki pamiętam to występ Percivala, na który załapałem się za darmo, bo był w ramach imprezy rekonstrukcyjnej w Ostromecku; będąc rekonstruktorem bawiłem się świetnie tańcząc pod sceną w ubraniach z innej epoki. Teraz właśnie, dzięki mej lubej, czeka mnie kolejny koncert Percivala w marcu, tym razem w Gdyni. https://www.youtube.com/watch?v=SRArd1ncE30
Легко ли тебе говорить приятные слова? Допустим такое слово как "Люблю". Есть такие люди, которые не могут такие слова говорить. Как думаешь, из-за чего у их присутствует такая проблема?
Ja rozczytywałem cyrylicę (chociaż nie w najpiękniejszej serbskiej formie) i białoruski język, więc powalczysz w mojej odpowiedzi z łacinką (niestety, Jego Wysokości Mikołajowi Pawłowiczowi nie udało się zmienić polskiego alfabetu na cyrylicę). W każdym razie przechodząc do odpowiedzi: ja zawsze ważę słowa i staram się nie rzucać na wiatr tych najistotniejszych, niosących ze sobą największą wagę, takich właśnie jak to ''kocham cię'', co mało kto może ode mnie usłyszeć. Myślę, że ludzie, którzy mają problem z tym słowem, albo bardzo zniechęcili się do miłości, bo oberwali od życia, albo nie mają po prostu kogoś komu mogli by to powiedzieć, bo ciężko uwierzyć, żeby nie byli całkiem zdolni do uczuć. И сада говорим српском азбуком: ако имаш више питања, питај мени. Лаку ноћ!
Pytanie kim w niej nie jestem, bo tego kim jestem trochę będzie. Wodzem na pobojowisku, który smakuje zwycięstwo, dyktatorem u sterów państwa, wojownikiem szczęśliwym, bo żywym, mędrcem wśród ksiąg, filozofem na obłoku dziejów, młodym księciem, który pokonał strach, trochę starszym, który odnalazł szczęście, Baldwinem na tronie Jerozolimy, błyskawicą, co grom zapowiada (a może gdzieś tam i samym tym gromem?); wreszcie pisarzem nad swoimi dziełami.
:) bardzo trafiłaś w folkową część mojego gustu muzycznego. Szczerze przyznam, że od pewnego czasu zacząłem bardziej właśnie doceniać Szczodre Gody, coroczne budzenie się słońca i jego wschody. Coraz rzadziej budzę się w ciemności, a to naprawdę lepiej działa z rana.
Bo to raz? Parę razy nawet w szkole, ale zawsze jakoś udało się to załagodzić. Dość dużo przeklinam i czasem się zdarza, że i na głos przy ludziach. O, na przykład dzisiaj w Lidlu, jak dopiero co wyłożyłem zakupy po czym się wyświetliło, że kasa zamknięta, zabrałem wyłożone rzeczy (których trochę było) i poszedłem do innej kolejki, zaraz po czym, tamta kasa znów została otwarta i już mi się dwie osoby wepchnęły. I jak tu nie rzucić kurwą, jak wraca się do domu po egzaminie i chce się zrobić drobne zakupy na weekend?
Większość pytań, które dostaję to shotoutowy spam. Czasem niektóre nawet kierowane bezpośrednio do mnie są idiotyczne. Często usuwam pytania, bądź zostawiam je długo bez odpowiedzi. Czasem nie mam nastroju na odpowiadanie na dane pytanie, czasem po prostu nie chcę. To na co odpowiadam jest i tak po dużej selekcji.
Na pewno nie spadła nam z nieba jak moralność i boski dekalog (nie, one też nie spadły). Rodzi się gdzieś w naszej głowie i w pewnym momencie dochodzi do głosu. Często nieodpowiednim, zbyt późnym, ale niezbadane są (jeszcze) do końca ścieżki, którymi kroczą neurony i wszystkie inne przewody mózgu.
Robię to, co jest dla mnie dobre i przyjemne. Zachowuję spokój, pozytywnie patrzę w przyszłość, zbijam jak najszybciej te uciążliwe rzeczy. Naprawdę polecam taką drogę, utrzymywanie dobrego samopoczucia to klucz do dbania o siebie.
A to zależy. Jak mam czas to rozwleka mi się to i robię wszystko na spokojnie, ale wiem, że wtedy mogę zjeść większe śniadanie, porządnie ogarnąć włosy i brodę. Ale jak trzeba to rekordowo 10 minut od wyrwania się z łóżka do wyjścia z mieszkania w zimowych ciuchach. Generalnie rano mam i tak ograniczony czas i miejsce w łazience.
Bardzo rzadko, jestem wyjątkowo odporny, zdarza mi się być przeziębionym średnio raz lub dwa na rok, teraz chory byłem miesiąc temu, jakoś tak na przełomie starego i nowego roku, a rok wcześniej w lutym tuż przed studniówką.
W ten weekend raczej jeszcze nauka na ostatni egzamin i pisanie pracy, ale w poniedziałek nie omieszkam się pobawić i rozerwać (lecz nie granatem), może nie będzie pełnej świadomości, ale będzie koniec sesji.
Aktualnie ta jedna i nie chce wyjść. Idealne na powtórkę przed jutrzejszym egzaminem, mimo że Rokiemu daleko to literackiego standardu z okolic Belgradu. Fragment łacinką, która trochę mnie razi, ale pewnie nie każdy tu azbukę zrozumie. ''Čekali su dušmani kao gladni vuci Čekali trenutak sa kamenom u ruci'' https://www.youtube.com/watch?v=ytPfzneophk
To też istotna część języka w sumie :D Ale języka najlepiej uczyć się w praktyce, może literackiego standardu nie będzie, ale potoczny, wystarczający do komunikacji.